Pierwsza próba odbyła się w ubiegłą niedzielę, druga w poniedziałek. Próba poniedziałkowa nie powiodła się ze względu na złe warunki atmosferyczne. Najpierw spowodowały one kilkakrotne odkładanie startu balonu, który w specjalnej kapsule miał wynieść Fourniera na żądaną wysokość. Później zdecydowano się na przesunięcie próby na dzisiaj.
Fournier miał być wyniesiony balonem na wysokość 40 km do stratosfery, gdzie panuje temperatura około - 60 stopni Celsjusza. Po wyskoczeniu z balonu Francuz miał lecieć z zamkniętym spadochronem, tak aby osiągnąć prędkość 1600 km/h (większą od prędkości dźwięku). Później prędkość spadania miała się zmniejszyć, ponieważ w niższych partiach atmosfery powietrze jest gęstsze i tym samym stawia większy opór. Spadochron ma zostać otwarty dopiero kilometr nad ziemią.
Już pierwszy etap podróży nie powiódł się - napompowany helem balon wybrał wolność i poleciał w przestworza, porzucając na ziemi kapsułę i niedoszłego rekordzistę.
Przygotowania do tak ekstremalnego skoku były równie ekstremalne. Do codziennych ćwiczeń 64-letniego Francuza zaliczały się: joga, bieg na 15 kilometrów, jazda na rowerze, skok spadochronowy, strzelanie z karabinka olimpijskiego oraz bieg na orientację. Ponadto Francuz musiał przejść testy w komorze wysokich ciśnień, w komorze termofizjologicznej, gdzie poddawany był działaniom temperatur dochodzących do - 60 stopni Celsjusza. Sprawdzano także jego reakcje na niskie ciśnienie w komorach hipobarycznych.
Szczegóły na stronie: www.legrandsaut.org/