Jedno z najpiękniejszych miast Polski żyje emocjami. Budzą je nowe inwestycje, które nie pasują do historycznego krajobrazu.
Samowole budowlane były i są. Dawniej miasteczko miało własnego konserwatora zabytków, który pilnował porządku. Po wojnie funkcję tę pełnił Karol Siciński, a później Jerzy Żurawski. Dzięki nim udało się zachować architektoniczną i kulturową tożsamość miasta wpisanego do rejestru zabytków. Od 1996 roku Kazimierz nie ma konserwatora, choć wszyscy są zgodni, że trzeba stworzyć taką funkcję.
Dziś trudno skutecznie przeciwstawić się inwestorom. Aktualnie kontrowersje budzą nowy hotel Król Kazimierz, dom budowany przy ul. Krakowskiej i willa rodziny Kuryłowiczów przy ul. Szkolnej. Nie wiadomo, co powstanie w rynku tuż obok fary, w miejscu rozebranej Esterki.
[srodtytul]Kontrowersje jeszcze przedwojenne[/srodtytul]
Nowa architektura zawsze budziła w Kazimierzu spory. Willa malarza Tadeusza Pruszkowskiego stoi na zboczu Góry Trzech Krzyży. Z rynku widać, jak wznosi się ponad farą. Konkuruje w pejzażu z basztą i ruinami zamku króla Kazimierza. Została zbudowana w 1938 roku według projektu Lecha Niemojewskiego. Jeszcze dziś są krytycy utrzymujący, że była samowolą budowlaną, która zeszpeciła pradawny krajobraz. Ale przed wojną nikt nie sprzeciwiał się inwestorowi, portreciście prezydentów Polski i marszałka Piłsudskiego. Konserwator zabytków Kazimierza Karol Siciński tak nie mógł znieść widoku tej „samowoli budowlanej”, że willę wydrapywał z dokumentalnych fotografii.