Przed wiekami poznańskiemu rzemieślnikowi miał się przyśnić święty Marcin wjeżdżający do miasta na białym koniu. Za bramą rumak zgubił podkowę. Rzemieślnik uznał to za znak. Następnego dnia napiekł rogali w kształcie podkowy i rozdał je ubogim.
Prastara legenda odżyła w 1891 roku dzięki cukiernikowi Józefowi Melzerowi. Poruszony płomiennymi kazaniami proboszcza kościoła pod wezwaniem świętego Marcina‚ postanowił pomóc biednym mieszkańcom swojego miasta. 11 listopada – w dzień patrona parafii – wzorem legendarnego rzemieślnika upiekł rogale. Bogaci musieli za nie płacić‚ ale ubodzy jedli za darmo.
Od tego czasu rogal stał się jednym z symboli Poznania‚ a skosztowanie specjału w dniu świętego Marcina urosło do rangi obowiązku. Jak silne jest przywiązanie do tej tradycji‚ świadczy historia‚ którą opowiada Stanisław Butka‚ starszy Cechu Cukierników i Piekarzy. – Miałem to szczęście‚ że urodziłem się dokładnie 11 listopada. Poród odbierała jednak babcia‚ bo tata i lekarz akurat siedzieli nad rogalami – śmieje się.
[srodtytul]Tony rogali z białym makiem[/srodtytul]
Każdego roku w ciągu kilku świątecznych dni poznańscy cukiernicy sprzedają ich od 500 do 600 ton. Poznaniaków‚ którzy w obiegowej opinii uchodzą za wyjątkowo oszczędnych‚ nie odstrasza nawet cena. Kilogram‚ na który wchodzi cztery‚ pięć rogali‚ zwykle kosztuje od 25 do przeszło 30 złotych. Dlaczego tak dużo? To przede wszystkim kwestia składników. – Świętomarciński rogal powstaje z półfrancuskiego ciasta‚ białego maku‚ bakalii i orzechów. Musi ważyć od 200 do 250 gramów. Po rozkrojeniu proporcje nadzienia i ciasta powinny się rozkładać mniej więcej pół na pół – wyjaśnia Robert Einbacher‚ specjalista do spraw produkcji i sprzedaży w Cukierni Kandulski.