W Berlinie zbliżała się ku końcowi budowa mieszkań socjalnych projektu Sizy. Przybywszy do miasta, architekt prosto z samolotu chciał jechać na plac budowy, ale na siłę odwodzono go od tego pomysłu. Przyciśnięci do muru koledzy przyznali, że mają mały problem.
Nad oknami ostatniego, siódmego piętra budynku pojawił się napis „Bonjour Tristesse” (witaj smutku) – nawiązujący do tytułu powieści Francois Sagan. Prawdopodobnie zrobili go prawicowcy, przeciwni budowaniu za publiczne pieniądze domów, m.in. dla tureckich imigrantów. Malowanie powtórne byłoby zbyt kosztowne. Siza zdecydował się pozostawić napis, który dziś wygląda jak apolityczny komentarz ulicy do trochę ponurej architektury. Bonjour Tristesse zastąpiło nazwę własną budynku. Architekci niczego nie wymyślają, przekształcają jedynie rzeczywistość, mawia skromnie Siza. Z takim kredo trudno protestować, gdy architektura zaczyna żyć własnym życiem.
[srodtytul]Ludzka skala[/srodtytul]
75-letni Alvaro Siza Vieira, modernista, którego budynki zawsze zachowują ludzką skalę, w przyszłym tygodniu odbierze z rąk brytyjskiej królowej Złoty Medal RIBA, Królewskiego Instytutu Architektów Brytyjskich, prestiżową nagrodę architektoniczną przyznawaną od 1848 roku za osiągnięcia dla światowej architektury. Wkład Sizy, laureata niemal 50 innych nagród, w tym Pritzkera, jest niekwestionowany, choć większość budynków jego projektu znajduje się tylko w Portugalii.
Ledwie 25 osób zatrudnia Siza w swoim biurze architektonicznym w rodzinnym mieście Porto nad Atlantykiem. Jeśli pomnożymy to przez dziesięć, uzyskamy liczbę... zwolnień planowanych właśnie przez gwiazdorskie biuro Foster & Partners, przy ogólnej liczbie zatrudnionych wynoszącej 1300.