Adepci surwiwalu potrafią gotować zupy w garnku z kory brzozowej, zbudować piekarnik z gliny i gałęzi, nie wspominając o domu z bierwion z kuchnią i lodownią budowanego tylko z pomocą traperskiego noża. My, zwykli śmiertelnicy, możemy się wspomóc przedmiotami, które pozwolą nam wyjść poza pyszny (choć na dłuższą metę nie do zniesienia) zestaw ogniskowy, czyli pieczone ziemniaki i kiełbaski na patyku.
[srodtytul]O wyższości folii aluminiowej[/srodtytul]
Na bezdrożach bez noża jak bez ręki. Do tego łyżka, metalowy kubek i miska, ewentualnie lekka plastikowa deska. Na wypadek niepogody można się asekurować prymusem. Warto zabrać szczypce, choć prawdziwi skauci potrafią się bez nich obyć. Jednak mieszczuchom pozwolą z łatwością wyjmować gorące potrawy bez azbestowych dłoni.
Współczesny Robinson, obok strzelby, wygrzebałby ze skrzynek profesjonalną folię aluminiową. Jest mocniejsza od normalnej, pokaźna rolka sporo waży, ale na wyprawę można zabrać tylko kilka arkuszy. Dzięki niej możemy zrobić prawie wszystko.
Brakuje lejka – wystarczy kawałek zwinąć w tutkę. Chcemy usmażyć jajka sadzone – wystarczy na patyku w kształcie widełek rozpostrzeć kawałek folii i otrzymamy zaimprowizowaną patelnię.