Kapusta, proszę pani, im więcej razy się ją odgrzewa, tym lepsza. Pani weźmie na bigos – zachęca pan Marian na straganie warzywnym.
– Ee, na bigos to poczekam do jesieni, ale pan da na surówkę, bo widzę, że bielutka.
Na targu w Falenicy największa kolejka jest przy straganie z sałatami. Dębowa, lodowa, strzępiasta, masłowa, kalafiory białe, fioletowe i zielone, cebule, dymki... Do tego wybór ziół, jakiego nie ma w żadnych delikatesach. Bazylia, kolendra, estragon, ogórecznik, mięta, roszponka, włoski koper. Za parę złotych można sobie skomponować naręcze świeżych i pięknych. Brakuje tylko Jorisa van Sona, żeby to namalował.
[srodtytul]Prosto od kury zielononóżki[/srodtytul]
Na falenickim targu najlepiej mieć miejscowego przewodnika, który pokaże, gdzie się co kupuje. Bo targ jest duży i słynny w okolicy, więc frekwencja spora. Bywanie tu, szczególnie w sobotę rano, to zajęcie obowiązkowe dla mieszkańców Wawra, Międzylesia, Radości, Anina. Przyjeżdżają też z Warszawy – z Mokotowa, Ursynowa, chociaż to ponad 15 km.