W lipcu 1931 roku „Express Łódzki” opublikował doniesienia korespondenta, który odwiedził głośny Institut de Beaute przy ulicy Cambon numer 5. „W bramie starego zniszczonego domu ujrzałem szyldzik instytutu piękności, który mieścił się na pierwszym piętrze. W poczekalni tłoczyły się tłumy”. To nie tylko najmodniejszy w Paryżu salon fryzjerski – donosi reporter – tu się rozdaje młodość.
Mówiono o Cierplikowskim: dyktator, Chopin damskich fryzur. Zrewolucjonizował fryzjerstwo. Wraz z Chanel i Poiretem stworzył wizerunek kobiety nowoczesnej.
Miał może dziesięć lat, gdy uformował siostrze włosy w kombinację loków. Ale nie chciały się trzymać. Zanurzył grzebień w słoiku miodu i... „wynalazł” lakier do włosów. Rodzice posłali go na nauki do sieradzkiego golibrody, potem terminował u wuja cyrulika w Łodzi. Żonę bogatego fabrykanta uczesał tak, że krzyknęła z zachwytu: „Panie Antku, pana miejsce jest Paryżu!”. Uwierzył i w 1902 r. ruszył nad Sekwanę.
Wspominał po latach: „Z błogosławieństwem matki i jej łzami ruszyłem do tajemniczego miasta. Na dworcu paryskim chciało mi się płakać. Miałem wtedy 17 lat, 5 rubli i grzebień”.
Długie godziny spędzał w suterenie pod zakładem fryzjerskim, robiąc peruki. „Zarabiałem dwa franki dziennie, pracując po dziesięć godzin” – mówił. Z mroków podziemia się wydostał, bo właściciel nie radził sobie z ilością klientek. Wkrótce panie zaczęły pytać o tego małego Rosjanina Antoine’a (Polski wówczas na mapie nie było).