LFSM Festival w Warszawie

- Zapraszam wszystkich, którzy lubią kobiety w różnych odsłonach muzycznych - mówi Liza Sherzai, organizatorka festiwalu Les Femmes S'en Melent czyli LFSM Festival, który 2 października startuje w Warszawie w klubie 1500 m kw. do wynajęcia

Aktualizacja: 04.10.2010 15:17 Publikacja: 04.10.2010 13:29

Liza Sherzai

Liza Sherzai

Foto: materiały prasowe

Jessie Evans - poniedziałek 4.10 TR Warszawa Duża Sala

"Rz": Po dwunastu latach święcenia sukcesów we Francji i w innych stolicach europejskich festiwal Les Femmes S'en Melent przyjeżdża do Polski. Z czym?

Z kulturą na Ty - Poleć swoje wydarzenie kulturalne!

Liza Sherzai:

LFSM festiwal prezentuje różne kierunki twórczości kobiecej w muzyce alternatywnej. Wachlarz muzyczny jest bardzo "otwarty" - od nowoczesnej elektroniki klubowej, ekspresyjnego rockowego grania do poszukujących akustycznych brzmień.

Nawiązujesz do nazwy festiwalu – "Kobiece zamieszanie". Skąd się wzięła? Pytam, bo skojarzeń może być wiele.

To prawda. Tytuł francuski jest prawie nieprzekładalny - dosłownie - na polski. Francuskie "se meler" oznacza "mieszać się w coś, ale niekoniecznie w sposób pejoratywny, implikuje dynamizm, pożyteczny wkład w jakąś sprawę i doskonale odnosi się do kobiecej sceny muzycznej, bo dotyczy kobiet, które wiedzą czego chcą, a swoją aktywnością i podejściem do życia wpisują się w genderowo-"feminizujący" charakter festiwalu.

Feminizujący? Czy w muzyce potrzebne są parytety?

Wbrew pozorom i temu, jak śmiesznie to może brzmieć - tak, są potrzebne. Zobacz, od kiedy kobiety mogą swobodnie występować na scenie? Jeszcze w pierwszej połowie XIX wieku nie mogły kształcić się w konserwatorium muzycznym. To się zmieniło dopiero później. We Francji kobiety mogły swobodnie występować na scenie po wojnie, kiedy paradoksalnie, w Polsce śpiewają na scenach w latach 20 i 30. We Francji doświadczenie emancypacji przyszło później niż w Polsce, za to poszło jak burza. Efektem tego jest nasz festiwal...

A teraz przyjeżdżacie do Polski. Czy mamy tu dziewczyny, które spełniają warunki LFSM? Choć właściwie mogę sama sobie odpowiedzieć. Mamy Marię Peszek i Kasię Nosowską

I Gabę Kulkę, ale też Masskotki czy Asi Minę, która właśnie zagra na naszym festiwalu. Termin "muzyka kobieca" źle się kojarzy, z jakimiś smętnymi i nudnymi balladami, a tu mówimy o jej zupełnie innej odmianie.

Muzyka lesbijska w Polsce kojarzy się jeszcze gorzej, a wy w nazwie macie Les Femmes. nie powiesz mi, że nie jesteście tego świadomi. Tym bardziej, że dobór artystek jest dość jednoznaczny.

Mamy świadomość tej gry słów, poza tym, faktycznie część dziewczyn może być les, ale to nie jest kryterium. To festiwal dziewczyn, które mają dużo do powiedzenia i nie boją się tego wyrazić czasem w ostry sposób - nie jest to muzyka popowa. Stawiamy raczej na charyzmę sceniczną i mądre teksty. Zdecydowanie kierunek festiwalu, jeśli chodzi o polskie artystki, to Maria Peszek. Poza tym czy istnieje coś takiego jak muzyka lesbijska?

Dobrze, mamy mocne, charyzmatyczne dziewczyny, które potrafią dać czadu i nie muszą być les, ale czy to ma coś wspólnego z feminizmem, przynajmniej w wymiarze teoretycznym?

Tak. Bo na scenie też odbywa się walka, a kobiety próbują przebić się w świecie muzyki zdominowanym przez mężczyzn, w którym to mężczyźni często decydują. Dlatego większość z tych artystek to też producentki - tak jak dj Missill czy Jessie Evans, same produkują swoje płyty, pomagają też innym dziewczynom. Przydałaby się rozmowa o parytetach w świecie muzyki (śmiech).

Liza, to powiedz to głośno: to lesbijski czy nie lesbijski festiwal?

To festiwal kobiecy, genderowy, otwarty i dynamiczny i drapieżny, ale nie jest to festiwal lesbijski, choć te kobiety was zaskoczą. Drapieżna laska na scenie nie musi być lesbijką. To po prostu dziewczyny, które wiedzą czego chcą.

O czym śpiewają?

To teksty z pozoru naiwne, dziewczęce, no bo o czym mogą: o miłości, o życiu, o samotności i zakochaniu. ale są w nich emocje i ich piosenki najlepiej je wyrażają, opowiadają o byciu kobietą we wszystkich jej przejawach. W dodatku używają do tego różnych instrumentów, a są wśród nich nawet sprzęty kuchenne, taśmy czy harmonijki jak u Golden Disko Ship.

Uważasz, że Polska jest na to gotowa? Na te dziewczyny, otwarcie homo, na ostre teksty, na parytety?

Tak, Polska jest fantastycznym do tego miejscem, poza tym przeżyliśmy love parade, teraz czas na LFSM Festival. Ludzie są gotowi na coming out. Mam doświadczenie Francji i Afganistanu i patrzę na takie sytuacje z tych dwóch stron. We Francji kwestia równouprawnienia niemal urosła do granic absurdu. Z drugiej strony Afganistan, czyli miejsce, skąd pochodzę. Tam kobiety mogą sobie pośpiewać albo w kuchni albo na weselach, nie ma opcji kształcenia muzycznego, czy występów, to jest zakazane. Dla mnie, jako Afganki, ten festiwal ma wymiar osobisty, bo mam świadomość, że w domu niczego bym w tym wymiarze nie mogła osiągnąć. Dlatego pod tym względem Polska to ideał.

Marzy ci się zorganizowanie takiego festiwalu w Afganistanie?

Jasne, ale to utopia. Dlatego na razie sukcesem będzie, gdy uda mi się ściągnąć kilka artystek stamtąd do Polski. A z drugiej strony, jeśli tu przyjadą, to już nie mają powrotu do Afganistanu. Na LFSM festiwalu artystki są wybierane według klucza najnowszych trendów muzycznych, często - niestety - niedostępnych dla Afganek, ale znam afgańskie artystki zajmujące się hip-hopem...

Hip-hop w Afganistanie? To jest możliwe? Mnie muzyka afgańska kojarzy się z lokalnością, z Bliskim Wschodem.

Szkoda tylko, że w tej lokalności króluje hinduski pop. W Afganistanie śpiewa się bollywood i disco hinduskie, prawie nie ma miejsca na własną twórczość Afgańczyków, takie jest oblicze globalizacji w Afganistanie. A jeśli w kraju nie ma muzyki, to ten kraj jest już totalnie zniszczony i pozbawiony tożsamości. Muzyka afgańska powinna się kojarzyć z "odmiennością" bardziej niż z "lokalnością". W Europie taki projekt jak LFSM Festival rozwijają się swobodnie, a dziewczyny o różnym pochodzeniu mają wspólny język muzyczny.

www.lfsm.net

 

 

Jessie Evans

Poniedziałek 4.10 TR Warszawa Duża Sala

W nagraniach solowej płyty Is it fire? Jessie Evans towarzyszył perkusista Toby Dammit (Iggy Pop, The Swans), muzycy z The Budgie, Namosh i Martin Wenk. Efekt? Świeża, taneczna mieszanka rozpalająca zmysły. Koncerty artystki, podobnie jak i jej ostatnia płyta "Is it fire?" emanują niesamowitą energią. Sama Jessie mówi o płycie: "To materiał, który powstawał gdzieś pomiędzy Meksykiem a Berlinem. Egzotyczny świat rytmu, gdzie bębny czarować będą obrazy latino, a saksofony będą prowadzić poprzez znane i nieznane ziemie".

 

 

 

Dla czytelników mamy zaproszenia:

1) Missill / Heidi Mortenson / Human Toys / Eli (Eliza Krakówka) - 2.10 (1500m2) - 2 podwójne

2) Jessie Evans / Pilot - 4.10 (TR Warszawa) - 1 podwójne

3) Golden Disko Ship, Helluvah, Asi Mina - 7.10 (Cafe Kulturalna) - 1 podwójne

start konkursu, poniedziałek, 27 września, godz. 13.00

Wygrają 4 pierwsze zgłoszenia na adres kultura@rp.pl. W tytule prosimy wpisać hasło "LFSM Festival".

Znamy już zwycięzców, poinformujemy ich drogą elektroniczną. Dziękujemy za udział w konkursie :)

Zostań fanem serwisu na Facebooku

- informacje o konkursach - zaproszenia na koncerty, do teatru, ciekawe książki?

 

Kultura
„Rytuał”, czyli tajemnica Karkonoszy. Rozmowa z Wojciechem Chmielarzem
Kultura
Meksyk, śmierć i literatura. Rozmowa z Tomaszem Pindlem
Kultura
Dzień Dziecka w Muzeum Gazowni Warszawskiej
Kultura
Kultura designu w dobie kryzysu klimatycznego
Materiał Promocyjny
Obiekt z apartamentami inwestycyjnymi dla tych, którzy szukają solidnych fundamentów
Kultura
Noc Muzeów 2025. W Krakowie już w piątek, w innych miastach tradycyjnie w sobotę