Muzyka lesbijska w Polsce kojarzy się jeszcze gorzej, a wy w nazwie macie Les Femmes. nie powiesz mi, że nie jesteście tego świadomi. Tym bardziej, że dobór artystek jest dość jednoznaczny.
Mamy świadomość tej gry słów, poza tym, faktycznie część dziewczyn może być les, ale to nie jest kryterium. To festiwal dziewczyn, które mają dużo do powiedzenia i nie boją się tego wyrazić czasem w ostry sposób - nie jest to muzyka popowa. Stawiamy raczej na charyzmę sceniczną i mądre teksty. Zdecydowanie kierunek festiwalu, jeśli chodzi o polskie artystki, to Maria Peszek. Poza tym czy istnieje coś takiego jak muzyka lesbijska?
Dobrze, mamy mocne, charyzmatyczne dziewczyny, które potrafią dać czadu i nie muszą być les, ale czy to ma coś wspólnego z feminizmem, przynajmniej w wymiarze teoretycznym?
Tak. Bo na scenie też odbywa się walka, a kobiety próbują przebić się w świecie muzyki zdominowanym przez mężczyzn, w którym to mężczyźni często decydują. Dlatego większość z tych artystek to też producentki - tak jak dj Missill czy Jessie Evans, same produkują swoje płyty, pomagają też innym dziewczynom. Przydałaby się rozmowa o parytetach w świecie muzyki (śmiech).
Liza, to powiedz to głośno: to lesbijski czy nie lesbijski festiwal?
To festiwal kobiecy, genderowy, otwarty i dynamiczny i drapieżny, ale nie jest to festiwal lesbijski, choć te kobiety was zaskoczą. Drapieżna laska na scenie nie musi być lesbijką. To po prostu dziewczyny, które wiedzą czego chcą.