Amerykańska wokalistka sięgnęła po ognistą muzykę południa USA, pieśni pielgrzymów – zwykłych ludzi, którzy podróżują przez codzienność z pragnieniem ulgi i spełnienia.
Ballady przeplata Wright dynamicznymi pieśniami, emanującymi optymizmem i duchowym uniesieniem. Po raz pierwszy tak wyraźnie prezentuje siłę głosu, jego urodę, niską barwę i klarowne brzmienie. Dzięki naturalności i czystości śpiewu udaje się jej przekazywać emocje. Potrafi nawiązać bezpośredni kontakt, zmusić do słuchania. W porównaniu z wcześniejszymi albumami zdecydowała się na większą różnorodność, śpiewa nie tylko odważniej, ale i ciekawiej.
Zamykający album hymn „Amazing Grace” jest kamieniem milowym muzyki gospel. Napisana przez kapitana niewolniczego statku prośba o łaskę miała uratować targany sztormem kadłub, a autora
doprowadzić do nawrócenia. Trwająca pięć minut wersja Lizz Wright nie jest tak bogata wokalnie jak najsłynniejsze wykonania Arethy Franklin, ale dzięki prostocie wydaje się bardziej podniosła i poruszająca. To samo sprawdza się w pozostałych utworach. Wright sięga po kompozycje Claptona, Hendriksa, N’Degeocello, biblijne hymny i wydobywa z nich nową siłę. Obnażenie utworu, sprowadzenie go do podstawowej i surowej wersji okazuje się niezawodną strategią.
W „Fellowship” Wright przestrzega przed religijną nienawiścią – „Jeśli uwierzysz, że twój bój jest lepszy, jak zakończymy cierpienia?”. Ballada „I Believe, I Remember” jest opowieścią o przetrwaniu, wyznaniem wiary. Natomiast „Gospel Medley” mobilizuje: „Mam przeczucie,