By uniknąć skandalu z poprzedniego sezonu polowania, kiedy to przez omyłkę zabito o jedno zwierzę więcej niż dozwolona wówczas kwota 27, myśliwi będą musieli esemesem meldować, że zabili lub ranili wilka. Wprowadzono też inne restrykcje – strzelać będzie można jedynie w bok stojącego, a nie będącego w ruchu drapieżnika.

Myśliwi oburzają się na ograniczenia i „skąpą" tegoroczną kwotę, nie mają jednak odwagi robić tego pod nazwiskiem – boją się gróźb obrońców przyrody. A ci domagają się od rządu całkowitego wstrzymania licencyjnych polowań. W petycji podpisanej przez 19 tys. szwedzkich obywateli twierdzą, że to prowokacja wobec wszystkich troszczących się o populację tych rzadkich drapieżników. – To tragiczne i żenujące dla Szwecji – grzmi Zrzeszenie Ochrony Przyrody.

Ekolodzy mogą osiągnąć swój cel. Unijny komisarz ds. ochrony środowiska Janez Potocnik ostrzegł bowiem, że poprzez wydawanie licencji na polowanie Sztokholm łamie europejskie prawa dotyczące ochrony zagrożonych gatunków. Zapowiedział, że prawdopodobnie w końcu stycznia postawi Szwecję przed trybunałem UE.

Szwedzki minister ds. ochrony środowiska Andreas Carlgren postawił z kolei warunek na wydanie licencji na polowania w przyszłym roku. Jeżeli nie powiedzie się próba sprowadzenia wilków z Finlandii, aby wymieszać geny i uniknąć zbyt bliskiego spokrewnienia liczącej 210 osobników populacji wilków, łowów nie będzie.