Odezwali się do Saula jego słudzy: „Oto dręczy cię duch zły, [zesłany przez] Boga. Daj więc polecenie, panie nasz, aby słudzy twoi, który są przy tobie, poszukali człowieka dobrze grającego na cytrze. Gdy będzie cię męczył zły duch zesłany przez Boga, zagra ci i będzie ci lepiej".(...) Dawid przybył do Saula i przebywał z nim. Saul pokochał go bardzo. (...) A kiedy zły duch zesłany przez Boga napadał na Saula, brał Dawid cytrę i grał. Wtedy Saul doznawał ulgi, czuł się lepiej, a zły duch odstępował od niego.
Ta oto historia, rodem ze Starego Testamentu, jest pierwszą chyba opisaną sesją muzykoterapii. Ale dźwięki od dziesiątków tysięcy lat towarzyszyły człowiekowi. Już odziani w skóry jaskiniowcy monotonnie buczeli pod nosem, oprawiając mamuta, a kości zwierzęcia były pierwszym instrumentem muzycznym.
Przez wieki muzyka przechodziła gorsze i lepsze czasy. Ceniona jako rozrywka w starożytności, w średniowieczu służyła niemal wyłącznie opiewaniu Boga. Późniejsze czasy już nie były dla niej niełaskawe, choć nowe jej gatunki, powstające co jakiś czas, latami musiały zdobywać sobie zwolenników.
Przez ten długi czas ludzie odczuwali przyjemność z obcowania z muzyką, ale dopiero w XX wieku naukowcy zaczęli analizować jej wpływ na funkcjonowanie człowieka. Pojęcie muzykoterapii i jej ogólne zasady ukuto w połowie ubiegłego stulecia. Dziś muzykoterapia jest jedną popularnych metod terapii, stosowaną w leczeniu zaburzeń psychicznych, społecznych czy rozwojowych.
Poza intelektualną kontrolą
Większość terapeutów, stosujących muzykoterapię, wychodzi z koncepcji psychoanalitycznej. Zakłada ona, że zaburzenia psychiczne mają źródło w doświadczeniach wczesnodziecięcych, stłumionych i wypartych do podświadomości. Muzyka, jako to doznanie, które najłatwiej dociera do podświadomości, ma za zadanie przywołać wyparte przeżycia i ułatwić ich odreagowanie. Przypuszcza się, że to abstrakcyjny charakter muzyki, niepoddający się intelektualnej ocenie, pozwala dotrzeć do najgłębiej ukrytych emocji.