Jak będą wyglądały przyszłe metropolie? Wciąż napływają do nich nowi imigranci. Powiększa się rozziew między wykształconymi rdzennymi mieszkańcami a ubogą ludnością napływową. Czy scenariusz "Metropolis" Fritza Langa z 1927 r., gdzie kasta inżynierów zajmuje uprzywilejowaną pozycję, a robotnicy pracują dla niej pod ziemią, jest prawdopodobny?
Nie zakładałbym aż tak katastroficznej wizji, ale rzeczywiście podział na bogatych i wykształconych, którzy mieli szczęście uzyskać dostęp do wiedzy, oraz na ubogich imigrantów, zamiast zanikać, tylko się powiększa. Nie sposób przewidzieć, w jakim to wszystko zmierza kierunku.
Można stwierdzić, że międzyetniczna integracja nie powiodła się także we Francji. Czy imigranckie getta w stolicach państw zachodnich będą się powiększać?
I tu nie da się niczego przewidzieć. W miejsce starych problemów pojawiają się nowe. W latach 70. XX w. przyjechało do nas wielu imigrantów. Dekadę później, na skutek kryzysu, nisko wykwalifikowani robotnicy stracili pracę. I pojawił się pokutujący do dziś stereotyp biednego bezrobotnego imigranta, który czasem przenosi się na ich dzieci będące już Francuzami. Za to pozytywne jest to, że wzrasta u nas liczba małżeństw mieszanych i że kobiety pochodzące z Afryki Północnej zajmują coraz więcej stanowisk związanych z nauką. Dzisiejsze metropolie są skupiskami różnorodności, ale i nierówności. Jednak to problem globalny, zamącający utopijną wizję przyszłości, w której wszyscy będziemy dzielić się zasobami finansowymi na sprawiedliwych zasadach. To troszkę trudne do wykonania.
Siedemnastu artystów i nie-miejsca
Przystanki autobusowe, dworce kolejowe czy przejścia podziemne – "nie-miejsca", których w codziennych sytuacjach nie zauważamy. To o nich opowiada nowa wystawa "NIE na MIEJSCU" w Centrum Sztuki Współczesnej. – Nie zwracamy na nie uwagi, bo to nie do nich dążymy. One są jedynie punktami transferu, czymś pomiędzy początkiem a końcem naszej podróży – wyjaśnia kuratorka Jola Woszczenko. – A w rzeczywistości budują naszą przyszłość – jest ich coraz więcej. Na wystawie zobaczymy prace 17 artystów, którzy problem zobrazowali na wiele sposobów. Z jednej strony poruszają temat przestrzeni miejskiej. – Dominik Lejman na przykład zainstalował w przejściu podziemnym uruchamiające oświetlenie czujniki ruchu. Mijające je osoby mogą poczuć się jak gwiazdy w świetle reflektorów, a my możemy oglądać ich teatralne miny – mówi Woszczenko. Łukasz Surowiec nakręcił zaś film, w którym pokazał, że to, co dla nas jest nie-miejscem, dla bezdomnych staje się często domem. Z drugiej strony udowadaniają, że ingerencja człowieka w środowisko bywa "nie na miejscu". – Będzie na wystawie instalacja dźwiękowa stworzona w oparciu o badania Kasi Krakowiak. Pokazuje ona, jak ptaki, które w naturalnych warunkach pięknie śpiewają, w mieście z powodu hałasu przestają się słyszeć i coraz bardziej fałszują – tłumaczy kuratorka. Wystawę można oglądać do 15 sierpnia (ul. Jazdów, tel. 22 628 12 71-3). —am