Dopiero pod koniec XX wieku powstało pojęcie "kobiecej kardiologii", która zajęła się kobiecymi chorobami serca, ich uwarunkowaniami społecznymi, kulturowymi i psychologicznymi. Dostrzeżono, że obraz tych samych chorób u mężczyzn i u kobiet znacznie się różni.
Zapadalność kobiet na choroby układu krwionośnego i ich przebieg uzależnione są od procesów metabolicznych ściśle związanych z etapem życia - menstruacją, ciążą czy menopauzą. A więc - z hormonami.
Mniejsze, obciążone
Serce kobiety jest mniejsze niż męskie, waży średnio 220 g (męskie - około 300 g). Zachowuje ono taką masę do 50-60 r.ż., a potem zaczyna maleć. Ujścia przedsionkowo-komorowe i ujścia tętnic są węższe niż u mężczyzn, co wpływa na powstawanie zatorów, zastawka dwudzielna zaś jest grubsza niż u męskiego odpowiednika. Wszystkie te różnice nie mają wpływu na pracę serca, dopóki jest ono zdrowe.
Jeśli jednak zaatakuje je miażdżyca - naczynia i tętnice długo nie wykazują żadnych zmian, które powodują dolegliwości chorobowe. Powoduje to, że kobiety później zaczynają się leczyć, bywa, że dopiero wtedy, gdy serce uległo już nieodwracalnym zniszczeniom. I kończy się to śmiercią.
Połowa kobiet umiera na serce
W 2001 roku przeprowadzone zostały badania, z których wynika, że na choroby serca - udar, zawał, chorobę wieńcową - albo powikłania po nich umiera co druga kobieta. U mężczyzn te choroby są przyczyną 39 procent zgonów. To oznacza, że kobiety chorują częściej, ale kilkanaście (10-15) lat później niż mężczyźni. A ponieważ długość życia się wydłuża, coraz więcej jest starszych kobiet ze schorzeniami układu krwionośnego. Zaczynają chorować przede wszystkim w kresie, gdy w ich organizmach spada poziom estrogenów.