Płonącego szczeniaka rasy Jack Russell terier zauważyła przez okno Mary Baldwin. Myślała, że to kawałek papieru, ale dostrzegła łapki. Szybko zadzwoniła na numer alarmowy 911. W tym czasie ktoś próbował już ugasić ogień. - Co ten zwierzak zrobił, by zasłużyć na taki los? - zastanawia się Baldwin, cytowana przez miejscowe media.
Poparzony piesek - prawdopodobnie czteromiesięczny - trafił do kliniki weterynaryjnej. Nadano mu tam imię Feniks. Czuje się już lepiej, ale ma oparzenia trzeciego stopnia na 30 proc. powierzchni ciała. Ma też opuchnięte wargi i uszkodzone gałki oczne. Lekarze oceniają, że ma spore szanse, by przeżyć tragedię, ale nie wiadomo, na ile uda się poprawić stan jego zdrowia.
Na wieść o zdarzeniu, mieszkańcy Buffalo zarzucili klinikę datkami, które nie tylko w pełni pokrywają koszty leczenia Feniksa, ale także pomogą innym potrzebującym zwierzętom. Policja szuka zaś sprawcy. Są osoby, które chętnie same wymierzyłyby mu sprawiedliwość. "Jeśli ktoś ma jakieś informacje, niech najpierw mi je przekaże. Wezmę szczypce i palnik, i urządzę temu [...] Średniowiecze" - denerwuje się jeden z dyskutantów na forum poświęconym tej sprawie.