Reklama

Jak zagrać światłem

Nowa płyta Briana Eno nie zaskakuje zupełnie niczym – to ambient w najbardziej klasycznym ujęciu. Ale też nikt nie potrafi bawić się gatunkiem tak sugestywnie i plastycznie, jak ten ekscentryczny Anglik

Publikacja: 09.12.2012 15:00

Jak zagrać światłem

Foto: materiały prasowe

Naprawdę nazywa się Brian Peter George St. John le Baptiste de la Salle Eno, świat poznał go jednak w formie mocno zredukowanej – do pierwszego i ostatniego członu tego nazewniczego monstrum. Ten wybitny skądinąd angielski kompozytor zawsze zresztą wykazywał wyjątkową skłonność do redukcji. Może jeszcze nie w Roxy Music, gdzie na początku lat 70. wraz z Brianem Ferrym i Philem Manzanerą wywracał do góry nogami całą muzykę pop. Ale później, po kilku eksperymentalno-piosenkowych płytach, Eno stworzył muzykę zredukowaną niemal do skrajności – ambient.

Zobacz na Empik.rp.pl


Oczywiście z tym stworzeniem to jednak pewna przesada. Ambient jest po prostu rozwinięciem minimal music, której formułę opracował już gdzieś pod koniec XIX w. „człowiek najokropniejszy, ale i najrzadszy" – jak mawiał o nim Igor Strawiński – Erik Satie. Faktycznie jednak Eno przetłumaczył pomysły Satiego na język współczesnej mu elektroniki i to na tyle doskonale, że przez kolejnych 40 lat muzyka ta w zasadzie prawie nie ewoluowała. Za to inspirowała nieustannie i robi to do dziś.

O tym zaś, co zainspirowało samego Eno, mówi anegdota. Otóż, gdy leżał w szpitalu unieruchomiony po jakimś wypadku, znajoma uraczyła go płytą z XVIII-wieczną muzyką na harfę. Gdy dziewczyna wyszła, okazało się, że zostawiła wzmacniacz nastawiony na minimalną głośność, a w dodatku nie działał w nim jeden kanał, czego przykuty do łóżka muzyk nie mógł skorygować. – Wtedy zdałem sobie sprawę, iż można słuchać muzyki w zupełnie inny sposób: traktować ją jako element otoczenia, tak jak kolor światła i dźwięk deszczu – wspominał później.

Reklama
Reklama

Przez kolejne lata Eno był zasadniczo wierny ambientowi, a w każdym razie wracał do niego nieustannie, zaś jego echa da się wyłowić również w nagraniach zespołów, których był producentem lub współpracownikiem. A stadko to niemałe i całkiem imponujące, bo rozciąga się od Talking Heads, przez Depeche Mode, Davida Bowiego, Roberta Frippa, Johna Cale,a, po największe komercyjne strzały, czyli najpierw U2, ostatnio zaś Coldplay. Na „Lux" słychać go także, w dodatku w formie najzupełniej klasycznej – takiej, jaką nadał jej u schyłku lat 70. Tyle tylko, że teraz posługuje się tą techniką znacznie doskonalej.

Jak zwykle Eno komponuje tu raczej przestrzeń niż muzykę. Buduje kolaż dźwiękowych plam, czasem rozlanych w przestrzenne akordy, znacznie częściej ograniczający się do pojedynczych dźwięków fortepianu, zawsze jednak zagranych tak sugestywnie, że niemal da się namalować ich kolory. I naprawdę znać tu rękę mistrza – te czasem ledwo słyszalne, bardzo oszczędnie dawkowane nuty, w jakiś dziwny podprogowy sposób kształtują rzeczywistość słuchacza. Kiedy brzmią, zmienia się nastrój, temperatura, barwa... I w ten sposób Eno z kompozytora zamienia się w jakiegoś nawiedzonego demiurga, a słuchacz jest z tego faktu bardzo zadowolony.

Brian Eno

Lux

Warp/Sonic

Kultura
Nie żyje Frank Gehry. Legendarny architekt miał 96 lat
Kultura
Pomyśleć o tym, co nieoczywiste. Galeria sztuki afrykańskiej Omeny Mensah w Warszawie
Patronat Rzeczpospolitej
Gwiazdy rozświetlają Kinotekę! Drugi dzień BNP Paribas Warsaw SerialCon za nami
Patronat Rzeczpospolitej
Serialowa stolica – BNP Paribas Warsaw SerialCon 2025 z programem dla dzieci, młodzieży i mieszkańców Warszawy
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Kultura
Muzeum Sztuki Nowoczesnej: „Kwestia kobieca 1550-2025”. Czy sztuka ma płeć?
Materiał Promocyjny
Jak rozwiązać problem rosnącej góry ubrań
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama