Bon Jovi: Nigdzie się nie wybieram!

W tej branży musisz być biznesmenem. I jeśli ktoś wykorzysta cię po latach grania na scenie, możesz się tylko za siebie wstydzić. Bo znaczy to, że jesteś głupcem – mówi Jon Bon Jovi w rozmowie z miesięcznikiem „Sukces”.

Aktualizacja: 26.06.2013 12:31 Publikacja: 26.06.2013 11:57

Bon Jovi: Nigdzie się nie wybieram!

Foto: GETTY IMAGES/FPM, Jason Squires Jason Squires

(...) „Sex, drugs& rock’a’roll” – jak to jest z tą zasadą rockmanów? Jesteś jej wyznawcą?

Ja już się w życiu narozrabiałem. Zresztą nie do końca jest tak, że co noc wyrzucam przez okno telewizor. Czasami chcę w nim coś po prostu obejrzeć. Całe to bycie gwiazdą rocka jest już mocno oklepanym frazesem. (...) Z tego co wiem, to również Bono, Bruce Springsteen czy Jimmy Page mają ten etap dawno za sobą (...)

Dlaczego kazałeś polskim fanom tak długo na siebie czekać?

To kwestia wyborów. Świat jest bardzo duży, a my przecież nie możemy być w trasie przez cały czas. W Moskwie na przykład nie byliśmy od 1989 r. Z kolei jak jedziemy do Austrii, to zawsze przez Wielką Brytanię i Niemcy.

Zespół kończy w tym roku 30 lat. Dla rockmana to prawie jak emerytura. Jak wam się udało tak długo przetrwać w branży?

Mieliśmy dużo szczęścia. Widziałem po drodze wiele zespołów, które się rozsypały. Przez złe umowy płytowe, złych menedżerów. I z winy samych muzyków. Jedni zarabiali za mało, inni od razu wszystko trwonili. A my przetrwaliśmy, także dzięki mojej filozofii życiowej. W branży muzycznej ludzie czasem myślą, że wystarczy grać i pisać piosenki. Jednak tajemnica sukcesu tkwi w ym, że przede wszystkim musisz być biznesmenem. I jeśli ktoś wykorzysta cię po latach grania na scenie, to możesz się tylko za siebie wstydzić. Bo to oznacza, że jesteś głupcem.

Mówisz z własnego doświadczenia? Często spotykałeś ludzi, którzy chcieli cię oszukać, wykorzystać?

Na szczęście bardzo rzadko. (...)

Jesteś ojcem, mężem, a dla milionów fanów – symbolem seksu.

Pierwsze słyszę.

Nie wierzę!

Ale tak właśnie jest! Na scenie zawsze opowiadam żart: nie jestem tak przystojny jak Justin Bieber i nie potrafię tańczyć tak dobrze jak Justin Timberlake, ale jestem na scenie dłużej od ich obu razem wziętych i nigdzie się nie wybieram. Łatwo zostać symbolem seksu i równie łatwo jest stracić ten tytuł. Jeśli Justin Bieber nie napisze kawałków, które przetrwają 30 lat, to będzie tylko chłopakiem z plakatu.

To prawda, że przygotowujesz solowy album?

Nie mam takiej potrzeby. OK, podoba mi się album Richiego (Richie Sambora, gitarzysta zespołu – przyp. red.) wydany w tym roku przed albumem Bon Jovi. To pozwoliło mu pokazać coś, co należy całkowicie do niego. Jednak to, co się dzieje na płytach zespołu, zawsze będzie pod wpływem moich pomysłów. To mi wystarczy.

Całą rozmowę, którą przeprowadził Piotr Pasztaleniec, znajdziecie w lipcowym „Sukcesie” oraz na stronie

www.sukcesmagazyn.pl

(...) „Sex, drugs& rock’a’roll” – jak to jest z tą zasadą rockmanów? Jesteś jej wyznawcą?

Ja już się w życiu narozrabiałem. Zresztą nie do końca jest tak, że co noc wyrzucam przez okno telewizor. Czasami chcę w nim coś po prostu obejrzeć. Całe to bycie gwiazdą rocka jest już mocno oklepanym frazesem. (...) Z tego co wiem, to również Bono, Bruce Springsteen czy Jimmy Page mają ten etap dawno za sobą (...)

Pozostało jeszcze 84% artykułu
Kultura
Wystawa finalistów Young Design 2025 już otwarta
Kultura
Krakowska wystawa daje niepowtarzalną szansę poznania sztuki rumuńskiej
Kultura
Nie żyje Ewa Dałkowska. Aktorka miała 78 lat
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
Kultura
„Rytuał”, czyli tajemnica Karkonoszy. Rozmowa z Wojciechem Chmielarzem