Jak każdy wyjazd, sprzyjał zbliżeniu między kolegami i koleżankami, słowem – zbliżeniu płci. Jeden z kolegów, nazwijmy go Fryderykiem, wyjechał niemalże gotowy na związek z koleżanką Anią, która jechać nie mogła. Odjechał kilkaset kilometrów od szkoły oraz Ani i stał się kimś innym. Tak jak w żydowskim prawie zwyczajowym, że mąż jest winny wierność, ale tylko w odległości ?100 kilometrów od żony – kolega poczuł się wyzwolony, bo w żadne związki małżeńskie nie wchodził, a oddalił się o ponad ?300 kilometrów.
Tam doszło do zbliżenia z inną koleżanką – Kasią. Gdy trzeba było wracać, uświadomił sobie, w jakim znalazł się galimatiasie. Nie tylko w relacji do Ani, ale i Kasi, która też była zmart-?wiona, bo zostawiła w Warszawie chłopaka Zdzisława. W sferze wzniosłych uczuć wszystko rozeszło się po kościach, ale kości miały też trze-?szczeć. Kasia zaprosiła Fryderyka na prywatkę, żeby poznać go ze Zdzisławem. Ten zaś przygotował czarcią zapadkę i kochanka Fryderyka chciał...Opowia-?dając synowi, chciałem użyć parlamentarnego słowa. On zaś, widząc moje zakłopotanie wynikające z głębokiej potrzeby ekspresji, powiedział: „chciał mu wklepać". Zdziwiłem się, bo w naszym dziennikarskim fachu „wklepać" znaczy napisać coś na komputerze. A teraz „wklepać" to „pobić". Cóż, zmieniają się obyczaje i innego rodzaju króluje ekspresja.