W sylwestrowe popołudnie w Żychlinie koło Kutna zginęły trzy pokolenia rodziny Groszków: dziadkowie, dzieci i wnuki. Przypadkiem udało się uratować trzyletniego Michała, który z objawami zatrucia trafił do szpitala w Kutnie. – Chłopiec wraca do zdrowia i nic nie wskazuje na to, że czad pozostawił jakiekolwiek ślady w jego organizmie. W środę przeprowadzimy dodatkowe badania neurologiczne i okulistyczne – mówi Dariusz Maj, zastępca ordynatora oddziału dziecięcego.
Do państwa Groszków na wspólnego sylwestra przyjechał syn z żoną i dwójką dzieci (rocznym i dwuletnim). Był tam też trzeci wnuczek – Michał.
Mama trzylatka około godz. 16 przechodziła w pobliżu domu rodziców i postanowiła wejść na chwilę. Dowiedziała się, że dzieci się źle czują, prawdopodobnie po zjedzeniu zupy pomidorowej. Jej synek Michał na ustach miał ślinę i wstrząsały nim drgawki.
– Poradziłam, żeby rodzice zadzwonili na pogotowie, ale nie chcieli – mówi Ewa Jóźwiak. – Zabrałam Michała do domu i wezwałam karetkę. Wyjeżdżając z Żychlina, wysłałam jeszcze męża do rodziców, bo nie odbierali telefonów.
Krzysztof Jóźwiak po dotarciu do mieszkania rodziców żony zobaczył teściową leżącą w progu. Kolejni członkowie rodziny też nie dawali znaków życia.