– Powiem brutalnie: nie potrzebuję w Brukseli pana prezydenta, na tym polega problem – oświadczył wczoraj premier po spotkaniu z przewodniczącym Komisji Europejskiej Jose Manuelem Barroso. – Samolotowa opera mydlana jest pasjonująca, ale nie chodzi tutaj o samolot, tylko o bardzo poważny spór kompetencyjny.
Niecałe cztery godziny wcześniej do Kancelarii Prezydenta wpłynęło pismo Tomasza Arabskiego, szefa KPRM, w którym poinformował, że lot prezydenta wojskowym samolotem jest niemożliwy „z uwagi na pozostawanie do operacyjnego wykorzystania w 36. Specjalnym Pułku Lotnictwa Transportowego jednego samolotu TU-154 M oraz konieczność zapewnienia transportu dla delegacji RP”.
– To kieszonkowy zamach stanu polityków PO – komentował wzburzony Michał Kamiński, prezydencki minister. Pytany, czy to zmienia dzisiejszy kalendarz Lecha Kaczyńskiego, powiedział „Rz”: – Nikt się z takim barbarzyństwem wcześniej nie spotkał, więc to pewnie jakoś zmienia sytuację. Ale do Brukseli na pewno lecimy.
Chwilę po otrzymaniu pisma od Arabskiego prezydenccy urzędnicy czarterowali już samolot. – Jeszcze nie wiem, czy to będzie embraer, czy boeing – mówił na gorąco „Rz” Piotr Kownacki, szef Kancelarii Prezydenta. Z kolei Kamiński nie wykluczał, że prezydent może skorzystać z połączenia rejsowego. W tym samym czasie Kaczyński zapewniał w TVP Info, że udaje się na szczyt. – Pewnie samolotem, nie umiem przecież fruwać. Tu się już tylko można śmiać.
Już po poniedziałkowym spotkaniu premiera z prezydentem sytuacja była bardzo napięta. Jak ujawniła „Rz” panowie poróżnili się w sprawie nominacji Lecha Wałęsy do unijnej rady mędrców. Jednak Piotr Kownacki twierdził, że głowa państwa poleci na szczyt tym samym samolotem co dzień wcześniej premier.