Reklama
Rozwiń

Dlaczego nikt nie powstrzymał pedofila

11-letni chłopiec padł ofiarą mężczyzny, który właśnie zakończył karę za gwałt i zabicie dziecka

Publikacja: 17.10.2009 02:27

Mieszkańcy Brudzowic boją się Józefa S. nawet teraz, gdy przebywa w areszcie

Mieszkańcy Brudzowic boją się Józefa S. nawet teraz, gdy przebywa w areszcie

Foto: Fotorzepa, Tomasz Jodłowski TJ Tomasz Jodłowski

49-letni Józef S. wyszedł na wolność w połowie września, po 25 latach więzienia za gwałt i zabójstwo ośmioletniej dziewczynki. – Niebezpieczny, niezwykle agresywny, jeden z najtrudniejszych przypadków, z jakimi mieliśmy do czynienia – wspominają go w Zakładzie Karnym w Wołowie.

O przedterminowe wyjście ubiegał się 23 razy, za każdym razem mu odmawiano. W więzieniu nie pracował, bardzo często dostawał nagany.

– Wiele razy używano wobec niego środków przymusu bezpośredniego – mówi Luiza Sałapa, rzeczniczka Służby Więziennej.

Policja: nie mogliśmy kontrolować całą dobę

Wyrok odsiedział co do dnia. Wrócił do swojej rodzinnej wsi Brudzowice pod Siewierzem na Śląsku. Zamieszkał sam w rodzinnym domu.

Choć się zmienił, postarzał, ludzie go nie zapomnieli. – To nie człowiek, to wściekły pies – opowiada o S. pani Cecylia, sąsiadka. Józef S. pozostawił po sobie tragiczne wspomnienia. – Krzywdził dzieci już przed zgwałceniem i zamordowaniem dziewczynki. Tylko czasy były inne, nie mówiło się „pedofil”, tylko „chory” – mówi pani Maria.

Pani Cecylia jest przerażona, o godz. 17 zamyka drzwi na wszystkie zamki, choć od poniedziałku Józefa S. we wsi już nie ma. Zatrzymała go policja, a w czwartek sąd w Zawierciu na wniosek prokuratury aresztował za seksualne wykorzystanie 11-letniego chłopca. Trzy tygodnie po wyjściu z więzienia.

– Dowiedziałem się o jego powrocie tego samego dnia i od razu kazałem wzmocnić ochronę – mówi Janusz Stelmach, dyrektor szkoły w Brudzowicach. – Zakazałem uczniom wychodzenia poza teren szkoły.

Dyrekcja więzienia w Wołowie poinformowała policję w Siewierzu o tym, że Józef S. wraca.

– Informację otrzymał dzielnicowy, ale wiadomo, my nie mogliśmy go kontrolować całą dobę – przyznaje podinsp. Monika Francikowska, rzeczniczka policji w Będzinie, której podlegają Brudzowice.

[srodtytul]Psychiatrzy odmówili[/srodtytul]

Sąd penitencjarny próbował zablokować wyjście Józefa S. na wolność. 2,5 roku przed zakończeniem kary wystąpiono do biegłych psychiatrów o opinię na temat S. Czy nie stanowi zagrożenia dla otoczenia i czy może przebywać w warunkach wolnościowych. Mówiąc wprost – czy nie należałoby go zamknąć w zakładzie psychiatrycznym.

Ale lekarze odmówili, argumentując, że mężczyzna nie wyraził zgody na obserwację. – To skandal – ocenia ekspert ze Służby Więziennej. – Nie spotkałem się z taką postawą psychiatrów.

Jego zdaniem lekarze mogli – jak to często się robi – wydać opinię na podstawie dokumentów zebranych o S. przez 25 lat, które spędził za kratami. Wtedy trafiłby do zakładu psychiatrycznego i nie doszłoby do kolejnego dramatu dziecka.

– W Polsce nie ma dobrze zorganizowanego systemu postępowania i kontroli takich ludzi po wyjściu na wolność – mówi szef fundacji KidProtect Jakub Śpiewak.

[ramka] [b][link=http://www.rp.pl/artykul/378885.html?preview=tak]Wieś zapowiada lincz[/link] - czytaj więcej o sprawie[/b] [/ramka]

49-letni Józef S. wyszedł na wolność w połowie września, po 25 latach więzienia za gwałt i zabójstwo ośmioletniej dziewczynki. – Niebezpieczny, niezwykle agresywny, jeden z najtrudniejszych przypadków, z jakimi mieliśmy do czynienia – wspominają go w Zakładzie Karnym w Wołowie.

O przedterminowe wyjście ubiegał się 23 razy, za każdym razem mu odmawiano. W więzieniu nie pracował, bardzo często dostawał nagany.

Pozostało jeszcze 86% artykułu
Kraj
Awaria na stacji Warszawa Praga. Poranne zakłócenia na torach
Materiał Promocyjny
CPK buduje terminal przyszłości
Kraj
Anulowany wyrok znanego działacza opozycyjnego
Kraj
Czy Polacy chcą sankcji na Izrael? Sondaż nie pozostawia wątpliwości
Kraj
Rafał Trzaskowski o propozycji Karola Nawrockiego: Niech się pan Karol tłumaczy