Strach przed umieraniem

Próbami zapanowania nad śmiercią są i eutanazja, i filmy, w których trup się ściele gęsto

Publikacja: 31.10.2009 03:10

Instynkt życia jest potężny – mówi szef hospicjum onkologicznego w Warszawie. Na zdjęciu jedna z pac

Instynkt życia jest potężny – mówi szef hospicjum onkologicznego w Warszawie. Na zdjęciu jedna z pacjentek tej placówki

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Krystyna Giżyńska dwa razy dziennie odwiedza hospicjum onkologiczne na warszawskim Ursynowie. Po kilka godzin spędza przy łóżku 80-letniej matki, która ma nowotwór i od dziesięciu lat choruje na alzheimera.

– Do końca życia będę wdzięczna każdemu pracownikowi hospicjum za tę opiekę – mówi Giżyńska, która przyznaje, że przeżywała wewnętrzne rozterki, zanim w maju zdecydowała się umieścić matkę w hospicjum. Kobieta była już w stanie agonalnym, nie przyjmowała pokarmów.

– Eutanazja? – dziwi się pytaniu. – Nigdy. Mama od dwóch lat już nie wie, kto się nią opiekuje, ale nigdy bym nie pomyślała, jak podpowiadają niektórzy, że opieka nad nią jest z mojej strony poświęceniem. Tak samo, jak nie uważałam, że się poświęcam, kiedy opiekowałam się dwojgiem moich małych dzieci.

Szef hospicjum dr Ryszard K. Szaniawski nie przypomina sobie, aby w ciągu 18 lat pracy pacjent poprosił o szybszą śmierć. Zdarzało się natomiast, że rodziny pytały: „czy nie można by jakoś tego skrócić?”. Takie pytania zadają ludzie zdrowi. Umierający chcą żyć. – Instynkt życia jest potężny – mówi Szaniawski. – Ale nauczyłem się już, by nikogo nie oceniać.

Ogłoszone dwa tygodnie temu badania CBOS na temat eutanazji zaskoczyły nawet socjologów. Aż 61 proc. Polaków opowiedziało się za wprowadzeniem prawa, które pozwoli skrócić życie osób nieuleczalnie chorych i cierpiących, gdy takie jest życzenie pacjenta i jego rodziny. Połowa się godzi , by eutanazję przeprowadzali lekarze na życzenie tylko pacjenta. W ciągu dwóch lat poparcie dla eutanazji wzrosło o 11 pkt proc.

Wygodny styl życia

– Źródłem przyzwolenia na eutanazję z jednej strony jest lęk przed śmiercią i poprzedzającym ją cierpieniem, a z drugiej, niezwykle intensywny, wygodny styl życia – uważa dr Zbigniew Rudnicki, filozof, pedagog i teolog z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. – Eutanazja nie jest problemem ludzi, którzy znajdują się w stanie terminalnym, ale ich otoczenia. Po pierwsze, dlatego że samo obserwowanie umierania jest niezwykle rażące, bo ono zaprzecza pojmowaniu człowieka jako istoty nastawionej na sukces. Po drugie, taka sytuacja stawia pytanie: czy ja – człowiek sukcesu, mam poświęcić swoje życie na opiekowanie się kimś, kto już przegrał?

Dlatego pracownicy hospicjów widzą czasem rodziny, które przywożą krewnych, aby potem szybko o nich zapomnieć.

A za eutanazją, wynika z badań, opowiada się większość ludzi między 18. a 34. rokiem życia, natomiast najwyższa dezaprobata jest wśród osób powyżej 65. roku życia. Ci ludzie nie dlatego są przeciw, że boją się cierpienia fizycznego, lecz dlatego, że są starzy i chcą żyć, choć może jeszcze nie są chorzy.

Pani Janina, która dzieli pokój z matką Krystyny Giżyńskiej, jest bardzo zadowolona z opieki: chwali pielęgniarki, lekarzy. Gdyby nie świadomość miejsca, można by powiedzieć, że jest tu przyjemnie: życzliwość personelu, spokój, kolorowy wystrój wnętrz i co najważniejsze – fachowa opieka.

Medycyna paliatywna jest bowiem w stanie wyeliminować 95 proc. bólu. A przecież tego najbardziej się boimy: cierpienia fizycznego i psychicznego. Tym ostatnim zajmują się w hospicjum psycholodzy.

– Hospicjum jest alternatywą dla eutanazji. Pozwala godnie żyć. Do końca – zapewnia dr Szaniawski.

Medycyna może wyeliminować 95 proc. bólu. A tego najbardziej się boimy: cierpienia fizycznego i psychicznego

Wysokie poparcie dla śmierci na życzenie musi zaskakiwać, gdyż dotyczy społeczeństwa w większości katolickiego, a eutanazja stoi w rażącej sprzeczności z nauczaniem Kościoła. Niektórzy przyczyn upatrują w metodologii badań – gdy w innych sondażach pada słowo „eutanazja”, poparcie dla niej jest mniejsze, ale i tak oscyluje wokół 50 proc.

W ocenie psychoonkologa, prof. Krystyny de Walden-Gałuszko z Wojewódzkiego Centrum Onkologii w Warszawie, wysokie poparcie dla eutanazji jest wyrazem niedoinformowania: – Ludzie nie wiedzą, że czym innym jest kwestia kontynuowania albo nie uporczywej terapii, a czym innym eutanazja, czyli zabicie człowieka pod wpływem współczucia, na wyraźne jego życzenie.

Ostatnio w Polsce głośne były sprawy dwóch dramatycznych apeli o eutanazję: sparaliżowanego Janusza Świtaja i Barbary Jackowskiej, proszącej o śmierć dla jej syna Krzysztofa, od 24 lat żyjącego w śpiączce. Te dwie historie pokazały, że gdy pojawi się odpowiednia pomoc, hasło śmierci na życzenie znika. Gdy Świtajem zaopiekowała się fundacja Anny Dymnej, on sam nie tylko nabrał chęci do życia, ale zaczął pomagać innym. Krzysztofowi Jackowskiemu miejsce w specjalistycznym ośrodku zaoferowała fundacja Światło w Toruniu.

Różne taktyki

Natomiast w ocenie socjologów ostatnie wyniki CBOS są jednym z symptomów zmiany postaw Polaków wobec śmierci.

Ten proces, który rozpoczął się wraz z urbanizacją, a szczególnie rozwojem na szeroką skalę opieki medycznej, w ostatnich latach z uwagi na modernizację nabrał gwałtownego przyspieszenia. – Śmierć stała się nam obca od chwili tzw. medykalizacji śmierci, czyli umierania ludzi poza domem, w szpitalach. Wtedy umieranie przeszło ze sfery prywatnej do publicznej – mówi dr Magdalena Wieczorkowska, socjolog z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.

Umieranie, które przestało być naturalną częścią życia, tak jak narodziny, dojrzewanie, i które zostało wyprowadzone z domu, poza obszar codziennego życia, zaczęło budzić lęk. Śmierci panicznie bał się ponoć Michael Jackson.

– Lęk powoduje, że przyjmujemy wobec śmierci różne taktyki: wypędzamy ze świadomości, kamuflujemy, próbujemy nad nią zapanować – mówi dr Rudnicki. – Próbą zapanowania nad śmiercią jest np. eutanazja, ale także to, że z przyjemnością oglądamy filmy, gdzie trup się ściele gęsto, a krew leje strumieniem. W filmach, mediach mamy do czynienia z nieustannym eksponowaniem śmierci, wręcz z ekshibicjonizmem.

Dr Małgorzata Zawiła, religioznawca z Uniwersytetu Jagiellońskiego, mówi w tym kontekście o pornografii śmierci. – Bo śmierć, podobnie jak pornografia, jest pokazywana albo w formie makabrycznej, np. w horrorach, gdzie trupy bez głów latają z siekierami, albo przerysowanej, jak w katastrofach lotniczych, kataklizmach. To nie jest śmierć naturalna. To nie oswaja ze śmiercią, ale wypacza jej rozumienie jak pornografia seks – mówi dr Zawiła.

„Nie bierz jej na pogrzeb”

W świetnym filmie dokumentalnym Małgorzaty Szumowskiej „A czego tu się bać” jest scena, w której starsze małżeństwo z mazurskiej wsi rozmawia o tym, w jakich trumnach małżonkowie chcieliby być pochowani: dębowej czy sosnowej. Ona wolałaby w sosnowej, skromnej, bo takie było całe jej życie. Usiedli tak jak na ślubnej fotografii, tylko stroje inne – przygotowane już do trumny. Ona ubrana w szary kostium i białą bluzkę, on w granatowy garnitur.

– W Polsce są jeszcze takie miejsca, takie wsie, gdzie śmierć jest naturalną częścią życia – mówi dr Zawiła. – Tam czuwanie przy zwłokach zmarłego, żegnanie go przez rodzinę, otwieranie trumny przed pogrzebem, a nawet fotografowanie osoby zmarłej jest czymś naturalnym. W mieście jest to już nie do pomyślenia.

Młodych mieszkańców wielkich miast, gdzie dziadkowie czy rodzice najczęściej umierają w szpitalach, a firmy pogrzebowe dostarczają zwłoki bezpośrednio na cmentarz, zajmuje coś zgoła innego. „Jutro odbywa się pogrzeb mojej babci i mam dylemat, czy zabrać moje dziecko ze sobą, jak wy byście postąpili, czy to nie odbije się na psychice dziecka?” – pyta pamkaa na jednym z forów internetowych dla kobiet. Zgodnie z jej oczekiwaniami dyskusja rozgorzała na dobre. Ktoś przytomny, acz złośliwy, radził: „Nie bierz jej na pogrzeb. Niech myśli, że śmierci nie ma. A jak ty umrzesz, to ona dozna szoku, że się rozkładasz na łóżku, a ona myślała, że ty śpisz od trzech dni...”.

Inny internauta na czyjąś uwagę, że dzieci przecież na pogrzebach się nudzą, napisał: „Po co ma się dziecko nudzić...? – może weź mu laptop na pogrzeb. Wychowanie dziecka polega na tym, by mu dostarczać nieustannych atrakcji i nauczyć, że życie to jeden nieprzerwany ciąg zabaw i rozrywek”.

Wypieranie realnej śmierci ze świadomości powoduje, że ludzie niechętnie kupują mieszkania, stawiają domy w okolicy cmentarza, co jest naturalne, bo codzienne myślenie o śmierci nie jest przyjemne. Ale taka postawa prowadzi do sytuacji, przypomina dr Zawiła, jak ta w Krakowie, gdzie władze miasta od kilkunastu lat nie mogą wybudować krematorium, bo każda lokalizacja jest oprotestowywana przez okolicznych mieszkańców.

Ostatnio w sukurs przyszedł im sanepid, który nie wyraził zgody na budowę krematorium, uzasadniając, że wpłynie to źle na zdrowie i samopoczucie mieszkańców. W Krakowie były też protesty, gdy w osiedlu mieszkaniowym miało stanąć hospicjum. I zapewne dzieje się tak nie tylko tam.

Dyscyplina i mądrość

Zmiany w postawach obserwuje również prof. de Walden-Gałuszko. – W dużych miastach są ludzie, którzy wymuszają umieszczenie chorych bliskich w hospicjach, na oddziałach opieki paliatywnej. Uważają opiekę w domu za zbyt kłopotliwą, nie wiedząc, że z pomocą zespołów opieki domowej jest to możliwe, a na pewno chory wolałby być w domu – mówi prof. de Walden-Gałuszko. – Natomiast na wsiach jest odwrotnie: nawet, gdy istnieje taka potrzeba, by oddać chorego do hospicjum, rodziny tego nie robią z obawy przed tym, co powiedzą sąsiedzi.

W Polsce jest około 500 różnych ośrodków medycyny paliatywnej, w tym 63 hospicja stacjonarne, 76 oddziały medycyny paliatywnej w szpitalach i 284 hospicja domowe, oprócz tego poradnie medycyny paliatywnej. – Są województwa, jak podkarpackie, podlaskie, gdzie tych ośrodków brakuje, ale i takie, jak warmińsko-mazurskie, śląskie, pomorskie, kujawsko-pomorskie, gdzie na ogół wystarcza – mówi prof. Krystyna de Walden-Gałuszko.

Ale np. w Warszawie w hospicjach stacjonarnych brakuje według norm WHO ok. 20 łóżek.

Zwolennicy eutanazji patrzą na Europę Zachodnią. Ale mało osób mówi o tym, że prężnie rozwija się tam ruch społeczny na rzecz powrotu do naturalnego umierania – w domach, z pomocą zespołów tzw. hospicjum domowego.

– Nam potrzeba dzisiaj renesansu myślenia o śmierci – mówi dr Zbigniew Rudnicki. – Przeżywanie śmierci innych i myślenie w perspektywie o śmierci własnej podnosi jakość naszego życia. Wprowadza dyscyplinę życiową, uczy mądrości życia, która widzi człowieka we wszystkich jego wymiarach. Nie redukuje go tylko do obiektu doświadczającego przyjemności czy odnoszącego sukces.

Krystyna Giżyńska dwa razy dziennie odwiedza hospicjum onkologiczne na warszawskim Ursynowie. Po kilka godzin spędza przy łóżku 80-letniej matki, która ma nowotwór i od dziesięciu lat choruje na alzheimera.

– Do końca życia będę wdzięczna każdemu pracownikowi hospicjum za tę opiekę – mówi Giżyńska, która przyznaje, że przeżywała wewnętrzne rozterki, zanim w maju zdecydowała się umieścić matkę w hospicjum. Kobieta była już w stanie agonalnym, nie przyjmowała pokarmów.

Pozostało 95% artykułu
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Kraj
Sondaż „Rzeczpospolitej”: Na wojsko trzeba wydawać więcej