Sprawa Marka B. to precedens. W maju 2006 r. 24-letni wówczas muzyk zaatakował nożem działacza organizacji anarchistycznych. Media spekulowały, że zrobił to z powodów światopoglądowych, co się nie potwierdziło. Podczas procesu wyszło na jaw, że miesiąc przed atakiem B. zakończył ponadroczne leczenie żółtaczki typu C. Stosował interferon.
Skutki uboczne takiej terapii są dobrze znane pacjentom i ich rodzinom. Depresja, lęk, psychozy występują obok gorączki, bólów brzucha, chudnięcia, wypadania włosów. Publikacje naukowe wśród możliwych skutków ubocznych wymieniają skłonności samobójcze oraz myśli o popełnieniu morderstwa.
W połowie kuracji interferonem rodzina Marka B. zauważyła u niego zmienność nastrojów i niekontrolowane wybuchy agresji. Zgłosiła to lekarzowi prowadzącemu. Ten wypisał Markowi B. skierowanie do psychiatry w innej placówce. Tam trzeba było czekać pod gabinetem nawet kilka godzin, bez gwarancji, że się zostanie przyjętym. Marek B. po kilku wizytach zrezygnował.
W opinii dla sądu prof. Janusz Cianciara, hepatolog (specjalista od chorób wątroby), napisał: „Jest bardzo prawdopodobne, że szereg zaburzeń u pana Marka B. było związanych z leczeniem interferonem”.
Sąd nie przychylił się do tego zdania. Wyniki obserwacji psychiatrycznej, którą przeprowadzono po pół roku od terapii, wykazały, że B. jest zdrowy psychicznie. Problem w tym, że skutki uboczne działania leków odczuwa się zwykle nie dłużej niż pół roku po leczeniu.