Określenie "aniołek Kaczyńskiego", przylgnęło do Ilony Klejnowskiej podczas kampanii w 2011 roku. Wystąpiła wtedy na plakacie wyborczym w towarzystwie kilku innych atrakcyjnych młodych działaczek PiS. Zdaniem komentatorów, miało to na celu ocieplić wizerunek prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Klejnowska zasłynęła też prowadzeniem partyjnych imprez u boku młodego posła PiS Mariusza Antoniego Kamińskiego.
"Wprost" pisze dziś o aferze z udziałem Klejnowskiej, Kamińskiego i pracownika klubu Solidarnej Polski Mariusza Łuszczka. Zdaniem tygodnika, Klejnowska "zwerbowała" Łuszczka, a pozyskane od jego informacje przekazywała właśnie Kamińskiemu.
Tygodnik przytacza fragmenty internetowego czatu między Klejnowską a Łuszczkiem. Wynika z nich, że pracownik biura Solidarnej Polski miał przekazywać "aniołkowi Kaczyńskiego" informacje, dotyczące przykładowo tego, który z posłów zamierza opuścić szeregi Solidarnej Polski.
W dodatku z fragmentów internetowych rozmów przytoczonych przez "Wprost" wynika, że Łuszczek ma słabość do urody Klejnowskiej. Komplementował jej "sukieneczkę i nogi". Zdaniem tygodnika, w parlamencie miała więc rozegrać się "historia, która wygląda jak scenariusz filmu kryminalnego z pikantnymi wątkami, nutą erotyki i zwrotami akcji".
Mariusz Łuszczek nie pracuje już dla Solidarnej Polski. Formalnie został zwolniony z powodów finansowych. - PiS w osobie czołowej celebrytki PiS stosowało wobec Solidarnej Polski ubeckie metody prosto z szafy Lesiaka. PiS rozbijało haniebnymi metodami partię, która przecież mogłaby by być jej jedynym koalicjantem i gwarancją na tak potrzebne w Polsce zmiany - skomentował publikację "Wprost" rzecznik Solidarnej Polski Patryk Jaki.