Reklama

Morderca wybierał ofiary przez telefon

Komórki sprawcy naprowadziły śledczych na trop głośnych zabójstw osób sprzedających mieszkania.

Aktualizacja: 07.07.2015 20:54 Publikacja: 06.07.2015 21:09

fot. zoomteam

fot. zoomteam

Foto: 123rf.com

Jerzy B. ma 52 lata, jest niepozorny, milczący, nie przyznaje się do winy. Ale policjanci i prokuratorzy zebrali dowody na to, że w 2013 r. z zimną krwią, serią ciosów nożem, zabił w Warszawie dwie osoby, które odwiedził, udając klienta zainteresowanego kupnem mieszkania. Wiele wskazuje na to, że planował kolejny mord.

– Za podwójne zabójstwo Jerzemu B. grozi kara dożywotniego więzienia – mówi „Rzeczpospolitej" Waldemar Tyl, wiceszef Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie, która do sądu skierowała akt oskarżenia przeciwko B.

Pierwszą ofiarą był emerytowany lekarz, 70-letni Jerzy O. Sprzedawał apartament w Wilanowie. W lutym 2013 r. umówił się z klientem. Zginął od siedmiu ciosów nożem w klatkę piersiową. Sprawca nic cennego nie ukradł.

W sierpniu 2013 r. scenariusz się powtórzył. Morderca zadał kilkanaście ciosów nożem Elżbiecie S., która także wystawiła lokal na sprzedaż i spotkała się w nim z klientem.

Śledczy wykluczyli motyw rabunkowy i osobisty – na tle nieporozumień rodzinnych czy majątkowych. Ofiary nie miały wrogów i nie były z nikim skonfliktowane. Wyglądało to na zbrodnię bez motywu dokonaną przez rzekomego klienta – założyli.

Reklama
Reklama

Policjanci z wydziału zabójstw i terroru kryminalnego Komendy Stołecznej po analizie założyli, że zbrodni dokonała ta sama osoba. Ofiary sprzedawały lokale w sąsiednich dzielnicach, a zginęły po wizycie tajemniczego klienta. Analizy kryminalistyczne wskazywały na tego samego sprawcę. Sposób i miejsce zadania ran były podobne. Zabójca zostawiał na miejscu narzędzie zbrodni – nóż, co wyglądało na jawną demonstrację i zwróciło uwagę śledczych. Mordercy zwykle dbają o to, by ukryć narzędzie przestępstwa.

Śledczy sprawdzili, czy ktoś o podobnym profilu psychologicznym dzwonił do innych sprzedających domy. Okazało się, że B., nim wybrał ofiary, wykonał więcej telefonów. – Dopytywał o monitoring i to, gdzie są ulokowane kamery – ustalili śledczy. Wytypowali numery IMEI telefonów, z których sprawca dzwonił do ofiar. Każdego z aparatów użył raz i je wyłączył.

Przełom nastąpił w lutym 2014 r., gdy jedna z komórek została ponownie włączona, a B. zadzwonił do kolejnych sprzedających domy. Pytał o to samo, co może wskazywać, że planował kolejny mord. Po zatrzymaniu policjanci znaleźli u niego aparaty, z których dzwonił do ofiar.

Jerzego B. obciążają także ślady biologiczne, które zostawił na ubraniach ofiar – śledczy nie zdradzają, jakiego rodzaju, ale badania potwierdziły, że należały do oskarżonego.

Jak wyglądał przebieg zdarzeń, zanim doszło do zbrodni, nie wiadomo. Ofiary były z B. w mieszkaniu sam na sam.

Jerzy B. nie przyznaje się do zabójstw. Biegli ocenili, że dokonując ich, był poczytalny.

Reklama
Reklama

Zagadką pozostaje motyw, który nie do końca jest jasny.

B. w przeszłości miał sklep, ale interesy mu nie szły, nie miał gdzie mieszkać. Z opinii psychologicznej wynika, że dokonując zbrodni, mógł chcieć podwyższyć swoją wartość i – choć to szokujące – zostać zauważony i zyskać uznanie innych.

Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Warszawa
Kolejne dziesiątki milionów w remont Sali Kongresowej. Termin otwarcia się oddala
Kraj
Czeski RegioJet wycofuje się z przyznanych połączeń. Warszawa najbardziej dotknięta decyzją
Kraj
Warszawiacy zapłacą więcej za wywóz śmieci. „To zwykły powrót do starych stawek”
Kraj
Zielone światło dla polskiej elektrowni jądrowej i trzęsienie ziemi w PGE
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama