- Zwiększenie dopuszczalnego poziomu alkoholu we krwi kierowców do 0,8 promila to rozsądny postulat - stwierdził w Radiowej Trójce. Podkreślił także, że jego zdaniem, znacznie niebezpieczniejszy jest kierowca, który "flirtuje z pasażerką lub który jest niewyspany", niż ten, który ma jeden promil alkoholu we krwi.
- Alkohol w małych ilościach raczej pobudza niż powoduje stępienie refleksu - zaznaczył Janusz Korwin-Mikke. Polityk stwierdził, że 98 procent wypadków na drogach powodują kierowcy trzeźwi. - Proponuję zakazać kierowcom trzeźwym prowadzenia samochodów - ironizował.
Korwin-Mikke podkreślił także, że "trzeba zrozumieć, że kierowca nie jest idiotą i nie chce zginąć na drodze". - Teraz wszystkich traktuje się jak kompletnych idiotów - zaznaczył.
Jako przykład innego prawa dotyczącego jazdy po alkoholu podał Australię. - Australia ma na przykład taką zasadę, że kierowca, który jest zupełnie ubzdryngolony, ma prawo jechać samochodem, byle jechał poboczem, włączył światła mijania i nie przekraczał 30 kilometrów na godzinę - powiedział.
Obecnie, w przypadku, gdy zawartość alkoholu we krwi kierowcy wynosi ponad 0,5 promila to kierowca znajduje się w stanie nietrzeźwości, a kierowanie autem jest traktowane jako przestępstwo.