– To duże wyróżnienie, bo przecież papież to wielki autorytet w świecie – mówi Tadeusz Stankiewicz. W piątek wraz z grupą 19 innych osób uhonorowanych przez izraelski Instytut Yad Vashem medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata weźmie udział w spotkaniu z papieżem. Na terenie byłego niemieckiego obozu koncentracyjnego KL Birkenau będą mogli osobiście przywitać się z Franciszkiem, a potem wysłuchają jego przemówienia.
„Rzeczpospolita" porozmawiała z kilkoma osobami zaproszonymi na spotkanie.
Tadeusz Stankiewicz chętnie opowiedziałby papieżowi o wierze, która pozwoliła ludziom takim jak on pomagać innym. – W tamtych czasach, w obliczu śmierci, nie mieliśmy komu się poskarżyć, pozostawała tylko modlitwa. I Pan Bóg nam wtedy pomógł – mówi.
Gdy wybuchła wojna, miał dziewięć lat. Wraz z rodzicami mieszkał w leśniczówce w okolicach Opola Lubelskiego. Ojciec, leśniczy, żołnierz AK, zdecydował, że będą pomagali Żydom, którzy uciekali z pobliskiego getta oraz transportów. W lasach budowali bunkry, szałasy, pomieszkiwali w pustych stodołach, gołębnikach i oborze. – Przynosiliśmy im jedzenie, ostrzegaliśmy przed zagrożeniem. Pomagałem budować kryjówki – wspomina pan Tadeusz.
W pewnym okresie w okolicach leśniczówki Stankiewiczów ukrywało się nawet ok. 200 Żydów. Część z nich nie przeżyła wojny, bo zostali zadenuncjowani. Na pewno przeżyło sześć osób, w tym Szlomo Szmulewicz. Większość ocalałych po wojnie wyemigrowała, a Szlomo został w Polsce. – Był krawcem w Lublinie. Przyjaźń między nami trwała do jego śmierci w 2007 r. – wspomina Tadeusz Stankiewicz.