Studenci filozofii niekiedy na zajęciach debatują nad paradoksem Boga i moralności. Zastanawiają się, czy dobro jest dobrem, bo jest zgodne z wolą Boga, a więc moralność jest przez Boga stworzona, czy też Bóg wybiera dobro, bo jest ono dobre. Pierwsza możliwość oznacza, że Bóg nagle mógłby zdecydować, że jego wola nieraz będzie inna i to, co dotąd było dobre, stanie się złe, a to co, było niemoralne, stanie się dobre. Ale druga możliwość znaczyłaby, że jest jakaś wyższa instancja niż Bóg, a więc że nie jest on Bogiem, skoro krępuje go moralność. Obie odpowiedzi wydają się absurdalne.

W podobnej sytuacji znaleźliśmy się z lex TVN. Trzy tygodnie temu politycy PiS przekonywali, że ta ustawa jest kluczowa dla polskiego bezpieczeństwa, ponieważ musimy się zabezpieczyć przed możliwością wykupienia mediów przez Chiny czy Rosję, choć wiadomo było, że chodzi o uderzenie w należący do Amerykanów TVN. Teraz nagle wszyscy w obozie władzy zgadzają się, że ustawa powinna trafić do kosza. Albo więc – jeśli Senat ją zawetuje – marszałek Sejmu nie podda weta pod głosowanie, albo jeśli do takiego głosowania dojdzie, ustawa zostanie zawetowana przez Andrzeja Dudę. Czy to, co jeszcze na początku sierpnia było dobre, dziś przestaje być dobre, ponieważ Jarosław Kaczyński zmienił zdanie?

A może chodzi o to, że PiS uznało istnienie pewnych obiektywnych warunków, a wycofanie się z lex TVN dowodzi racjonalności liderów partii lub pokazuje, że PiS potrafi się wycofać, gdy widzi presję społeczną (choćby list w obronie TVN podpisany przez bezprecedensową liczbę dziennikarzy) czy międzynarodową (otwarte i zakulisowe działania USA)? Nie. Jeśli kierownictwo PiS byłoby racjonalne, nie pakowałoby się w ogóle w tę absurdalną historię. A jeśli rzeczywiście potrafiłoby się wycofać, to nie zrobiłoby tylu absurdalnych rzeczy, nie podejmowałoby wojny o sądownictwo, za którą płaci kolosalną cenę w relacjach z Brukselą, a sądy działają jeszcze gorzej niż przed 2015 r., co przyznają najważniejsi politycy PiS.

Sęk w tym, że tu zupełnie nie chodzi o sens ani o logikę. Sprawa lex TVN jest bowiem doskonałym przykładem działania politycznego prezesa PiS. To polityk, który lubi rządzić przez kryzysy. Choć wygląda to trochę jak w żydowskim dowcipie o wyprowadzaniu kozy, na koniec okazuje się, że nic się nie zmienia, ale w międzyczasie prezes Kaczyński testuje w boju lojalność swoich podwładnych, ich odporność na presję, sprawdza, na kogo może liczyć, a wreszcie liczy, ile ma szabel. Tak też będzie tym razem. Pozornie nic się nie zmieni. Brzmienie przepisu ustawy o RTV będzie dokładnie takie jak wcześniej, ale w polityce nic już nie będzie takie samo. Pod tym względem Kaczyński jest postmodernistą – a jego polityka jest wyłącznie czystą formą. A że przypomina to czasem znęcanie się nad poborowymi, którym jednego dnia każe się kopać doły, a następnego je zakopywać? Cóż, polityka jest brutalna. Czy nie tak samo było z „piątką dla zwierząt"? Albo z innymi absurdami, z których się wycofano?

Nie, nie idzie tu o logikę, lecz o czystą politykę. I choć PiS różnymi działaniami będzie upokarzać Andrzeja Dudę, to gdy będzie tego potrzebować, uczyni go obrońcą wolności słowa i każe mu zawetować lex TVN. Cóż, może nawet poudawać, że Dudę uważa za męża stanu. Nie należy się na tę grę dać nabrać.