"Mimo, że do wyborów zostało jeszcze dziesięć miesięcy i wszystko może się wydarzyć, warto przyjrzeć się dynamice sondaży. Mimo, że w prezydenckich Tuska od Kaczyńskiego dzieli ciągle sporo (Homo Homini, 2.XII – 15%, GfK Polonia, 10.XII – 9%), ten ostatni nadrabia kosztem zdecydowanego słabnięcia ocen Donalda Tuska jako premiera. Tu starty są niepowetowane. Grudniowy sondaż CBOS pokazuje, że źle ocenia premiera 45% badanych, zaś akceptuje go tylko 37%. Tylko w ciągu miesiąca odsetek osób zadowolonych z tego, że pracami Rady Ministrów kieruje Donald Tusk, zmniejszył się o 4 punkty proc., natomiast odsetek niezadowolonych wzrósł o 7 punktów. Ta tendencja może się utrzymywać przez kolejne miesiące, nie tylko ze względu na porę roku, ale zapewne i na intencjonalne działania licznych przeciwników (np. manipulowanych przez PiS związkowców), którzy będą coraz aktywniejsi w miarę zbliżania się terminu wyborów. Nie ma żadnych szans na to, żeby negatywna tendencja oceny pracy premiera nie przeniosła się na ranking prezydencki. Lechowi Kaczyńskiemu wystarczy zaś dyskretny dystans do polityki (zawsze zyskiwał, gdy nie wdawał się w bijatyki) i konsekwentny dystans do PiS własnego brata. To jak wiemy polityk, który przoduje w rankingach braku zaufania. Przypomnijmy, że jesienią 2005 roku, kiedy pojawiły się wobec Lecha Kaczyńskiego zarzuty nadmiernego liberalizmu, jego notowania poszły do góry. Ma również prezydent atut, którym dotąd nie zagrał, lubianą przez Polaków małżonkę – Marię. Można się więc tylko zastanawiać kiedy, nie zaś czy, Pani Prezydentowa trafi na afisz wyborczy. I na koniec znów argument historyczny; Kaczyński lubi efektowne finisze. Przed pierwszą turą w 2005 roku w ciągu miesiąca odrobił (PBS) 8%, i tyle samo przed drugą. Szanse więc jak widzimy, ma nie małe. Zadam tylko pytanie, które zapewne dręczy po nocach doradców Tuska, czy z nich skorzysta" - pisze Chrabota.
Ofensywa miłości premiera już była. Teraz czas na ofensywę miłości prezydenta. W poniedziałek Lech Kaczyński zaprezentował na opłatku dla dziennikarzy w pałacu prezydenckim swojego psa-kundelka, którego przygarnął w stanie totalnego zabiedzenia na stacji benzynowej w Mławie. „Wabi się Lula, niewiele szczeka, jest spokojna i dobrze wychowana” – zachwyca się TVN. Jak prezydent stwierdził przed kamerami tej stacji, „choć piesek pochodzi z rasy mławskiej – łudząco przypomina rasę górnosopocką”. Mniej wtajemniczonym przypomnę, że prezydent od lat 70. właśnie w górnym Sopocie mieszka.
Panu Prezydentowi humor dopisuje podczas gdy inny znany sopocianin Donald Tusk ostatnio bywa ponury, chmurny i unika kamer. Choć bywają wyjątki. „Gazeta Wyborcza” wyśmiała niedawno sesję zdjęciową Tuska dla „Gali”. Tygodnik w jej ramach wykreował na potrzeby fotografa wieczerzę wigilijną w domu premiera. Tak na oko - na miesiąc przed prawdziwą gwiazdką. Problem to znany w show-businessie. „Największy problem z płytami świątecznymi jest taki, że trzeba je nagrać w lipcu - mawia piosenkarka Dianne Reeves.
Dla Donalda Tuska i jego rodziny takie niedogodności to najwyraźniej żaden problem. W końcu dwa razy zasiadać z rodziną do wigilii to przecież tylko czysty zysk. Wyborczy, oczywiście.