Adam B. odpowie za nieumyślne sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu powietrznym. Według śledczych, popełnił istotne błędy podczas naprowadzania samolotu na lądowisko. - Podejrzany nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Zapowiedział jednak, że złoży je w późniejszym terminie - wyjaśnia ppłk Sławomir Schewe z Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
To już drugi podejrzany w sprawie katastrofy. Przeszło rok temu zarzuty usłyszał ppłk Leszek L., były dowódca 13. Eskadry Lotnictwa Transportowego w Krakowie. Miał on odpowiadać za przekroczenie uprawnień i niedopełnienie obowiązków związanych z pełnionym stanowiskiem. W przyszłym tygodniu zarzuty zostaną jednak zmodyfikowane. - Na razie nic więcej nie mogę na ten temat powiedzieć - ucina Schewe.
Do katastrofy samolotu doszło w styczniu 2008 roku. CASA rozbiła się, kiedy podchodziła do lądowania na lotnisku w Mirosławcu (Zachodniopomorskie). Na pokładzie było 20 osób - czterech członków załogi oraz 16 wysokich rangą wojskowych, którzy wracali z konferencji poświęconej bezpieczeństwu lotów. Wszyscy zginęli.
Krótko po katastrofie minister obrony narodowej Bogdan Klich zdymisjonował pięciu żołnierzy odpowiedzialnych jego zdaniem za błędy, które przyczyniły się do katastrofy. Badająca przyczyny wypadku komisja orzekła, że CASA spadała na skutek błędów człowieka i fatalnej pogody. Prokuratura powołała jednak swój zespół biegłych. Pod koniec ubiegłego roku dostała sporządzony przez ekspertów raport. Zarzuty wobec ppor. B. to efekt analizy tego dokumentu.