– Czyn, którego dopuścił się były zomowiec Ireneusz K., nie przedawnia się – powiedział wczoraj minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski, ogłaszając decyzję o złożeniu kasacji. K. za śmiertelne pobicie syna działaczki opozycji Barbary Sadowskiej, był sądzony pięciokrotnie. W grudniu 2009 r. warszawski Sąd Apelacyjny umorzył proces, uznając, że pobicie w komisariacie to nie zbrodnia komunistyczna, więc przedawniło się w styczniu 2005 r.
Przemyka milicjanci zatrzymali i zabrali na posterunek, gdy w maju 1983 r. świętował z kolegą zdaną maturę. Tam został skatowany. Zmarł dwa dni później w szpitalu. – To niepojęte, że sąd nie chce uznać tej zbrodni za komunistyczną – mówi Leopold Przemyk, ojciec Grzegorza.
Zdaniem mecenasa Macieja Bednarkiewicza, był przed laty pełnomocnika Sadowskiej, kasacja jest zasadna. – Wszystkie elementy przestępstwa mają podtekst komunistyczny. To się działo w stanie wojennym, milicjanci mieli polecenie brutalnego zachowywania się wobec obywateli, a Grzegorz był znany jako osoba z opozycji – mówi „Rz”.
Dodaje, że sprawy dotąd nie udało się wyjaśnić, bo ci, którzy byli wtedy w komisariacie, są w zmowie. – Wszyscy mówią, że nie mają ze sprawą nic wspólnego – twierdzi Bednarkiewicz.
Prawomocny wyrok skazujący na dwa lata więzienia usłyszał tylko Arkadiusz Dankiewicz, dyżurny w komisariacie. Ale nie odsiedział ani jednego dnia. Biegli twierdzą, że nie może przebywać w więzieniu z powodu dolegliwości psychicznych.