E-mail pogrąża świadka

Po przesłuchaniu Marcina Rosoła posłowie widzą rozbieżności z tym, co mówił przed prokuratorem

Publikacja: 19.02.2010 02:37

Marcin Rosół

Marcin Rosół

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński kkam Kuba Kamiński Kuba Kamiński

Posłowie opozycji są zgodni, że wczorajsze przesłuchanie przed komisją hazardową Marcina Rosoła przyniosło co najmniej kilka nowych okoliczności, o których dotąd nie było wiadomo.

– Jest sporo rozbieżności z tym, co pan Rosół zeznał przed organami ścigania. Nie mogę mówić o szczegółach, ale wygląda to tak, jakby ciężar winy brał na siebie – mówi „Rz” Zbigniew Wassermann (PiS).

Okazało się też, że w newralgicznych dla przecieku dniach miało miejsce jeszcze jedno spotkanie, w którym uczestniczyli m.in. Donald Tusk, były wicepremier Grzegorz Schetyna i były minister sportu Mirosław Drzewiecki. 19 sierpnia, a więc w dniu, w którym premier poprosił Drzewieckiego o wyjaśnienia dotyczące stanowiska jego resortu w sprawie tzw. dopłat, panowie jeszcze raz się spotkali – na boisku. Po spotkaniu umówili się bowiem na mecz.

[wyimek]„W załączniku przesyłam CV osoby rekomendowanej przez MSiT do zarządu Totalizatora, napisz mi proszę, w jakim terminie może nastąpić wybór?" - e-mail Marcina Rosoła do Adama Leszkiewicza[/wyimek]

Beata Kempa (PiS) zapowiada, że będzie te kwestię drążyć. A Bartosz Arłukowicz (Lewica) dodaje: – Z pewnością jest to nowa okoliczność. Trzeba wyjaśnić, o czym panowie tam rozmawiali.

Podczas przesłuchania okazało się też, że na dwa dni przed wybuchem afery hazardowej jej główny bohater Ryszard Sobiesiak rozmawiał z Rosołem o budowie kolejki gondolowej nad Wisłą w Warszawie.

Rosół to jeden z najważniejszych świadków w aferze hazardowej. Według byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego mógł być jednym z ogniw przecieku informacji o akcji CBA. Rosół miał tę wiadomość przekazać Sobiesiakowi za pośrednictwem jego córki, z którą spotkał się 24 sierpnia 2009 r. w warszawskiej restauracji Pędzący Królik. – Nie byłem źródłem przecieku – przekonywał wczoraj Rosół.

Zapewniał, że podczas rozmowy z kobietą nie mówił o CBA, bo o akcji Biura dowiedział się dopiero z publikacji „Rz” w październiku.

Rosół potwierdził wcześniejsze zeznania córki Sobiesiaka, że ich spotkanie dotyczyło tylko jej starań o stanowisko w zarządzie Totalizatora Sportowego.

– Ze strony byłego pracownika TS Marka Przybyłowicza pojawiały się donosy o nepotyzmie w Totalizatorze. W tej sytuacji z ministrem Drzewieckim uznaliśmy, że nie jest dobrym pomysłem, by córka jego znajomego starała się o posadę w zarządzie Totalizatora – wyjaśniał Rosół.

I że w trakcie rozmowy z córką Sobiesiaka mógł użyć sformułowania „KGB – CBA”, mówiąc o Przybyłowiczu. Jak dowiedziała się „Rz”, Przybyłowicz zapowiedział wczoraj pozwanie Rosoła.

Były współpracownik ministra sportu zapewniał, że nie było planów wciśnięcia Magdaleny Sobiesiak do Totalizatora. Posłowie pytali go jednak o e-maila, którego w jej sprawie wysłał do wiceministra skarbu Adama Leszkiewicza 26 czerwca 2009 r. Napisał, że to ona jest osobą rekomendowaną przez resort sportu.

– O konkursie dowiedziałem się od samego ministra Leszkiewicza. Prosił, by przekazać mu, jeśli znamy kogoś, kto spełniałby kryteria – bronił się.

Rosół wyjaśniał, że zbiegło się to z informacjami od samego Sobiesiaka, że jego córka szuka pracy. – Przesłałem jej CV Leszkiewiczowi, by się dowiedzieć, czy o takie kwalifikacje mu chodzi – opowiadał. Tłumaczył, że użył słowa „rekomendacja”, ale tylko w potocznym znaczeniu. – Ani ja, ani minister Drzewiecki nie rekomendowaliśmy pani Sobiesiak do władz Totalizatora – zapewniał.

Przed komisją Rosół musiał się tłumaczyć nie tylko ze wspierania córki biznesmena w staraniach o posadę w państwowej spółce, ale i z innych działań, które podejmował na rzecz Sobiesiaka. Np. pomagał mu przy załatwianiu formalności związanych z budową jego wyciągu w Zieleńcu. Chodziło m.in. o pozwolenie na wykarczowanie pół hektara lasu.

– Wycinkę ci załatwiliśmy, ale śniegu ci nie załatwimy – mówił w jednej z rozmów z Sobiesiakiem. Angażował się też w sprawę lokalu w stolicy, którym biznesmen się interesował (chciał tam założyć salon gier). Mimo to Rosół utrzymywał, że Sobiesiakowi nic nie załatwiał. A posłom wyjaśniał, że były to tylko grzecznościowe interwencje w sprawach obywatelskich.

Dziwne zachowania resortu sportu związane z przygotowaniami do zmian prawa hazardowego, w których ministerstwo zmieniało zdanie w sprawie tzw. dopłat, tłumaczył zaś nieporozumieniem.– Nie brałem udziału w pracach nad ustawą hazardową i nawet nie wiedziałem, że ministerstwo zajmuje stanowisko w tej sprawie – mówił były asystent Drzewieckiego.

Posłowie opozycji są zgodni, że wczorajsze przesłuchanie przed komisją hazardową Marcina Rosoła przyniosło co najmniej kilka nowych okoliczności, o których dotąd nie było wiadomo.

– Jest sporo rozbieżności z tym, co pan Rosół zeznał przed organami ścigania. Nie mogę mówić o szczegółach, ale wygląda to tak, jakby ciężar winy brał na siebie – mówi „Rz” Zbigniew Wassermann (PiS).

Pozostało jeszcze 91% artykułu
Kraj
Czy Polacy chcą sankcji na Izrael? Sondaż nie pozostawia wątpliwości
Materiał Promocyjny
Bank Pekao S.A. uruchomił nową usługę doradztwa inwestycyjnego
Kraj
Rafał Trzaskowski o propozycji Karola Nawrockiego: Niech się pan Karol tłumaczy
Kraj
Cienka granica pomagania uchodźcom. Złoty telefon pogrąża aktywistów z granicy
Kraj
Instytut Pileckiego pod lupą śledczych
Materiał Promocyjny
Cyberprzestępczy biznes coraz bardziej profesjonalny. Jak ochronić firmę
Materiał Promocyjny
Szukasz studiów z przyszłością? Ten kierunek nie traci na znaczeniu
Materiał Promocyjny
Pogodny dzień. Wiatr we włosach. Dookoła woda po horyzont