Chcieliśmy się skontaktować z D. przez jej matkę. Bez skutku.
[srodtytul]Striptizerka, menedżer, dziennikarka, Halina S. [/srodtytul]
Ale w 2008 r. W. i S. nie mieli obiekcji, by z Joanną D. planować nagranie senatora. Do realizacji planu doszło 4 września 2008 r. Senator zaprosił do siebie D., której towarzyszyła Joanna S., striptizerka z klubu go-go występująca pod pseudonimem Alex. Za udział w spotkaniu W. i S. obiecali jej część pieniędzy ze sprzedaży nagrania. Kobiety zarejestrowały aparatem fotograficznym Jana W. około dziesięciu filmów. W pewnym momencie Piesiewicz się zorientował, że jest nagrywany. "Wpadł w panikę, zaczął krzyczeć, co my robimy i że nie może się o tym nikt dowiedzieć – zeznała w prokuraturze Joanna D. – Poprosiłam go, żeby się uspokoił, tłumacząc mu, że wysyłałam smsa i coś się zaświeciło (...) [Joanna S. –red.] dla ratowania sytuacji wzięła aparat ode mnie i schowała u siebie, a następnie powiedziała Krzyśkowi, że dostała telefon od przyjaciela, że zostało zalane jej mieszkanie i musi koniecznie przyjechać".
Kobiety szybko opuściły dom polityka. W. zapłacił Joannie D. 4 tys. zł za nagranie. Joanna S. nie dostała ani grosza.
S. i W. przekonali swojego znajomego Ireneusza W., menedżera w zachodnim koncernie, aby zaproponował senatorowi odkupienie nagrań za 1,5 mln zł. "Wyraziłem na to zgodę, ponieważ, po pierwsze, nie chciałem głupio wypaść przed moją narzeczoną, a po drugie trochę obawiałem się "Niemca". O nim mówili, że był w mafii, że chciał mnie kiedyś naliczyć" – zeznał Ireneusz W. Gdy senator odmówił, twierdząc, że nie ma tyle pieniędzy, menedżer zrezygnował z udziału w sprawie. Ale nie szantażyści.
[srodtytul]Piesiewicz – tajemnica białego proszku[/srodtytul]
Kolejny kontakt z Piesiewiczem nawiązał Jan W. – Zbyszek powiedział, że nie pójdzie, bo nie ma zębów i jest niereprezentacyjny – tłumaczy biznesmen. 11 września spotkał się z senatorem i znów zaproponował mu odkupienie taśm za 320 tys. zł. Do wymiany doszło tydzień później.
Jan W. za swoją część spłacił bankowy debet. – Kupiłem sobie kilka par butów, jakieś ciuchy, a resztę przepiłem – opowiada. Na co pieniądze wydał "Niemiec"? – Słyszałem, że na nowe ząbki – mówi W.
Na tym szantaż się nie zakończył. Do senatora zgłaszali się także: Joanna D., jej koleżanka Halina S. (skazana wcześniej za korupcję przy przyznawaniu mieszkań), której jamnik miał wykopać na cmentarzu płytę z filmem, i osoba, która podała się za dziennikarkę. To jeden z najbardziej tajemniczych wątków śledztwa. Z naszych informacji wynika, że prokuratura nie potrafiła zidentyfikować kobiety, której senator dał aż 196 tys. zł.
Przed postawieniem zarzutu posiadania narkotyków i nakłaniania do ich zażywania senatora uratował immunitet. Dotarliśmy do zeznań Joanny S., które pogrążają Piesiewicza. Według prokuratora Józefa Gacka są bardzo wiarygodne, bo striptizerka nie brała udziału w szantażu. "W pewnym momencie Krzysiek wyjął pojemnik z szafki w kuchni. W pojemniku był biały proszek, zawinięty w folię. Powiedział, że po tym będziemy się lepiej bawić. Następnie wysypał proszek na stół w kuchni i podzielił go na porcje, którym nadał kształt tak zwanych kresek, to znaczy podłużnych cienkich linii. Zrobił trzy kreski. Krzysiek następnie zażył ten proszek w ten sposób, że wciągnął jedną kreskę. W tym celu najpierw zwinął w rulonik banknot 100 zł i za jego pomocą zażył proszek. Następnie Krzysiek zaproponował zażycie proszku mnie i Aśce (...) Tym proszkiem była kokaina (...) Ja wcześniej próbowałam kokainę i wiem, jak ona smakuje i jaki ma wygląd".
Z naszych ustaleń wynika, że Joanna D. i Joanna S. przekazały próbkę włosów do badań chemiczno-toksykologicznych. Okazało się, że D. w przeciwieństwie do S. nie zażywała kokainy. "Sytuacje, w których zażywał kokainę Krzysiek, dokładnie widziałam, stąd jestem pewna, że on ją zażywał, natomiast samego momentu zażywania kokainy przez Aśkę nie widziałam" – mówiła podczas konfrontacji striptizerka. Także D. potwierdziła w swoich zeznaniach, że senator zażywał narkotyki. Prokuratura ma też ekspertyzy biegłych, którzy na podstawie nagrań stwierdzili, że zachowania senatora są typowe dla osób zażywających kokainę.
Sam Piesiewicz wiele razy zaprzeczał, jakoby zażywał narkotyki. "Wziąłem pastylkę (...) Rozkruszyłem ją w moździerzu, który był w kuchni, i było udawanie zażywania narkotyków" – tłumaczył podczas przesłuchania. Ale badaniu na obecność kokainy nie chciał się poddać.
Senator nie zgodził się na rozmowę z "Rz" i Polsat News.
[i]Piotr Nisztor, "Rz" i Łukasz Kurtz, Polsat News[/i]
[ramka] [srodtytul]Jak szantażowano senatora[/srodtytul]
[b]Wrzesień – listopad 2008 r.[/b]
[ul][li]Senator spotyka się z Joanną D. i Joanną S. Kobiety rejestrują spotkanie, na którym wciąga on nosem biały proszek [/li][/ul]
[ul][li]Polityk płaci szantażystom ponad 550 tys. zł [/li][/ul]
[ul][li]Prokuratura wszczyna śledztwo w sprawie szantażu [/li][/ul]
[b]Kwiecień 2009 r.[/b]
[ul][li]Dochodzenie zostaje umorzone, bo wszyscy przesłuchiwani twierdzą, że była to "elegancka transakcja", a nie szantaż [/li][/ul]
[b]Październik[/b]
[ul][li]Do "Rz" i Polsatu News zgłasza się Joanna D., która oferuje taśmy z senatorem za 400 tys. zł. Media odmawiają [/li][/ul]
[b]Listopad[/b]
[ul][li]Senator płaci szantażystom kolejne 39 tys. zł [/li][/ul]
[ul][li]Piesiewicz zawiadamia prokuraturę o szantażu. Jest straszony, że jeśli nie zapłaci 200 tys. zł, taśmy trafią do mediów [/li][/ul]
[ul][li]Joanna D., Halina S. i Zbigniew S. zatrzymani. Zarzut? Szantaż [/li][/ul]
[b]Grudzień[/b]
[ul][li]"Super Express" ujawnia w Internecie filmy z senatorem [/li][/ul]
[b]Luty 2010 r.[/b]
[ul][li]Senat nie zgadza się uchylić immunitetu Piesiewicza, któremu prokuratura chce postawić zarzuty, m.in. zażywania narkotyków. Miesiąc później śledztwo zostaje umorzone [/li][/ul] (pn) [/ramka]