– Uważam, że miało miejsce nadużycie autorytetu urzędu prezydenta RP dla oczernienia mnie – powiedział „Rz” Radosław Sikorski po spotkaniu Donalda Tuska z prezydentem Lechem Kaczyńskim.
Rozmowa trwała ponad półtorej godziny. Miały podczas niej zostać ujawnione tajne fakty podważające kandydaturę Radosława Sikorskiego na szefa MSZ. Od kilkunastu dni mówili o nich politycy PiS i prezydent.
Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, jeden z głównych zarzutów ze strony Pałacu dotyczył różnicy zdań między Radosławem Sikorskim a Antonim Macierewiczem co do zamieszczenia w raporcie o likwidacji WSI tajnej operacji w Afganistanie i jej oceny. Macierewicz opisał w nim aktualną operację wojskową opatrzoną w raporcie kryptonimem „Zen”. W swojej książce Sikorski jako karygodne ocenił „ujawnienie takiej operacji w powszechnie dostępnym dokumencie”.
Co na to Sikorski? – Oskarżono mnie o promowanie karier z KGB i GRU, o bycie zagrożeniem dla państwa, o związki z obcymi wywiadami i o ujawnianie tajemnic państwowych. Tymczasem zarzuty dotyczyły różnicy zdań w sprawach, które nie są jawne, ale w których jestem nadal stanowczo przekonany, że to ja miałem rację – mówi.
Ma żal do Kancelarii Prezydenta o „nieprofesjonalny i niedyskretny sposób zgłaszania zastrzeżeń” wobec niego. – Przez kilka tygodni tworzono wokół mnie atmosferę niedomówień i insynuacji – dodaje. W spotkaniu Tuska z prezydentem uczestniczył szef Służby Wywiadu Wojskowego gen. Witold Marczuk, mianowany podczas uroczystości obchodów 11 Listopada przez prezydenta generałem brygady. Politycy PO uznali to za demonstrację.