Wojciech Banaś, jeden z najbogatszych śląskich notariuszy, został zatrzymany w lutym 2006 r. Prokuratura w Tarnowskich Górach postawiła mu trzy zarzuty, m.in. niedopełnienia obowiązków (wydał niepełny akt notarialny) i przywłaszczenia porsche, które leasingował. Chodziło o niezapłacone raty za auto.
Banaś trafił na oddział szpitalny Aresztu Śledczego w Bytomiu. Od dwóch lat miał zdiagnozowaną ostrą białaczkę szpikową, był po przeszczepie. Prof. Jerzy Hołowiecki, kierownik Kliniki Hematologii i Transplantologii Szpiku Śląskiego Uniwersytetu Medycznego, pisał do prokuratury, że „u pacjenta wymagane jest specjalistyczne badanie hematologiczne z oceną szpiku oraz badanie w kierunku resztkowej choroby nowotworowej”. Jednak sąd na podstawie opinii lekarzy z aresztu nie zgadzał się na wypuszczenie pacjenta na badania.
Lekarze wykonali mu tylko raz podstawowe badanie krwi. Bagatelizowali objawy, które były sygnałem nawrotu choroby. Pacjenta leczono antybiotykami lub biseptolem, uznając, że to przeziębienie. Kierownik szpitalnego zakładu przy areszcie nie zgodził się na przyspieszenie konsultacji hematologicznej.
Notariusz spędził 96 dni w areszcie. Zmarł dwa tygodnie po wyjściu na wolność. Śledztwo w sprawie jego śmierci prowadzi Prokuratura Okręgowa w Częstochowie. Podstawą zarzutów jest opinia biegłej hematolog dr Haliny Urbańskiej-Ryś, według której Banaś w ogóle nie powinien być aresztowany ze względu na stan zdrowia.
Podejrzani o zaniedbania są lekarze – pracownicy aresztu w Bytomiu i Tarnowskich Górach oraz lekarz znanej Kliniki Transfuzjologii i Hematologii w Katowicach Andrzej B. Jego opinia zadecydowała o przedłużeniu aresztu notariuszowi. Wśród podejrzanych jest również dyrektor bytomskiego oddziału szpitalnego w areszcie Mariusz K. – Został zawieszony w obowiązkach – mówi „Rz” Szymon Siedlecki, rzecznik Aresztu Śledczego w Bytomiu. Reszta lekarzy pracuje. Są cywilnymi pracownikami Służby Więziennej i nie można ich zawiesić.