Z wykształcenia lekarz medycyny rodzinnej, był kierownikiem ds. medycznych Mazowieckiej Kasy Chorych. Stamtąd przeszedł do Instytutu Kardiologii w Warszawie, gdzie był zastępcą dyrektora ds. klinicznych – w czasie gdy instytutem kierował Zbigniew Religa. Faktycznie to Pinkas odpowiadał za organizowanie pracy instytutu. Bardzo związany z Religą – jak sam o nim mówi „profesorem” – długo nie wierzył, że ten zgodzi się przyjąć tekę ministra zdrowia z rąk PiS. Gdy Religa jednak się na to zdecydował, Pinkas wraz z nim przeszedł do resortu. Długo był tam najbardziej zaufanym Religi.
W resorcie odpowiadał – z powodzeniem – za ratownictwo medyczne. Na wejście w życie od kilku lat czekały przepisy o finansowaniu ratowania życia z budżetu państwa. Pinkas przygotował nową ustawę – był to jeden z największych sukcesów ekipy PiS w resorcie zdrowia.
To on odpowiadał za uporządkowanie wytwarzania leków z polskiej krwi. Według szacunków resortu Polska w ciągu kilku lat poprzednich rządów straciła na tym nawet 300 mln zł. Pinkas zawiadomił prokuraturę. Nie obyło się bez emocji: groziło nam, że polskie osocze się przeterminuje.
Przetarg, który do dziś budzi ogromne emocje, to kupno za pół miliarda złotych śmigłowców dla Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Pinkas, który za niego odpowiadał, od początku mówił o ogromnych naciskach i o tym, że poprosił ABW o przyglądanie się postępowaniu. Mimo to eksperci od lotnictwa twierdzili, że przetarg był ustawiony. Pinkas oskarżał ich o czarny PR. Po pół roku od otwarcia ofert ciągle nie został on rozstrzygnięty.