„Masz ciało Krzysztofa i to powinno ci wystarczyć, bo inaczej skończysz jak Gruszka” – miał usłyszeć Jasiński. Józef Gruszka był szefem sejmowej komisji badającej aferę Orlenu. Przestał nim być po wylewie.
O groźbach wobec prokuratora wspomina w piśmie do ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ćwiąkalskiego rodzina zamordowanego Krzysztofa Olewnika. Złożyła je podczas spotkania na początku kwietnia. Przekazała wtedy ministrowi własne opracowanie dotyczące zaniedbań w śledztwie. „Rz” dotarła do tego pisma. Według ojca porwanego „doszły go słuchy”, że Jasiński był zastraszany przez działaczy SLD.
Kto konkretnie miał mu grozić? W piśmie nazwiska nie padają. Ale niektóre decyzje olsztyńskiego śledczego mogą sugerować, że mógł się czegoś obawiać.
Piotr Jasiński, który początkowo z poświęceniem ścigał i oskarżył porywaczy Olewnika, później śledztwo w sprawie zaniedbań prowadził już z dużo mniejszym zaangażowaniem. Wszczął je w czerwcu 2007 r. i już po dwóch miesiącach chciał je zostawić. – Wykonał mało istotne czynności i w sierpniu poprosił o wyłączenie go ze sprawy – mówi „Rz” prokurator znający akta. Tłumaczył przełożonym – jak wynika z naszych informacji – że jest wypalony. Ale szefowie się nie zgodzili, by Jasiński sprawę zostawił. Miesiąc później, w październiku 2007, poszedł na urlop zdrowotny. Potem, o czym pisaliśmy w „Rz”, chciał przejść do Ministerstwa Sprawiedliwości. Do prokuratury wrócił wiosną 2008 r. Pod jego nieobecność śledztwo prowadziło dwóch innych prokuratorów.
O groźbach wobec prokuratora pisała do ministra sprawiedliwości rodzina Krzysztofa Olewnika