Ciemna strona instytutu

Mieli kontakty z tajnymi służbami, bywali w agencjach towarzyskich

Aktualizacja: 09.05.2008 17:45 Publikacja: 09.05.2008 02:56

Ciemna strona instytutu

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński Kub Kuba Kamiński

„Rz” ustaliła, że osoby związane z Instytutem księdza prałata Henryka Jankowskiego odwiedzały agencję towarzyską przy ul. Wilczej w Warszawie. Wizyty składano po mocno zakrapianych imprezach, w których uczestniczyli także m.in. politycy i biznesmeni. Niektóre libacje odbywały się w siedzibie instytutu.

Agencję towarzyską mieli odwiedzać zawieszony niedawno prezes Mariusz Olchowik oraz wiceprezes Stanisław Słabiński, który potwierdza, że kilkakrotnie bywał na Wilczej. – Nie korzystałem jednak z usług agencji, bo takie rzeczy mnie brzydzą. Piłem tam kawę – tłumaczy Słabiński. Z kolei Olchowik mówi krótko: – Po co płacić za coś, co można mieć za darmo.

Nowy metropolita gdański abp Leszek Sławoj Głódź nie chciał komentować sprawy.

Zaskoczenia nie krył z kolei ks. Jankowski. – Sprawdzę, kto za tym stoi. Ktoś chce mnie skompromitować – mówi prałat.

Ze śledztwa „Rz” wynika, że na Wilczej filmowano klientów spotykających się z prostytutkami. – Zresztą ukryte kamery działają w większości takich lokali w stolicy. Potem taśmy mogą okazać się bardzo silną kartą przetargową – mówi nam oficer CBŚ. Nie wiadomo jednak, czy istnieją nagrania z wizyt w agencji ludzi z instytutu oraz osób bawiących się razem z nimi na imprezach.

Rozmówcy „Rz” przyznają, że do wizyt w agencji najczęściej namawiał Adrian Accordi-Krawiec legitymujący się wizytówką pełnomocnika instytutu ds. finansów, właściciel firmy TFS zajmującej się bezpieczeństwem informacyjnym.

– Czasem mówił, że pojedziemy w miasto, co kończyło się wizytą na Wilczej – opowiadał nam jeden z uczestników imprez.

Informacje potwierdza Słabiński: – Accordi wyciągał ludzi na Wilczą, czuł się tam bardzo swojsko, prawie jakby był u siebie. Nawet kilka razy zażartował, że ma udziały w tej agencji.

Także Olchowik przyznaje, że Accordi proponował wspólne wyjazdy, jednoznacznie sugerując ich cel. Sam Accordi twierdzi, że nie miał nigdy styczności z żadną agencją towarzyską. – Nie bywałem w takich miejscach – zarzeka się.

Kim jest 30-letni właściciel TFS? – Znam go z widzenia, raz byłem u niego w domu – mówi ks. Jankowski. „Rz” przyjrzała się działalności Accordiego. Okazuje się, że zna oficerów tajnych służb, a jego działalność biznesowa budzi wątpliwości.

Z naszych ustaleń wynika, że spółka TFS, w której był zatrudniony Słabiński, próbowała zawierać umowy o usługi z zakresu bezpieczeństwa informacyjnego m.in. ze spółkami Skarbu Państwa oraz państwowymi instytucjami. – Pan Accordi był u nas z prezentacją swojej oferty, podobnie jak przedstawiciele innych firm – mówi „Rz” Stanisław Kamiński, były szef Agencji Rynku Rolnego. – Nie wyłoniono jednak zwycięzcy konkursu, ponieważ nie mieliśmy na to pieniędzy. W ostatniej chwili zmniejszono nasz budżet.

Accordi starał się również wejść ze swoimi usługami m.in. do przedsiębiorstw zbrojeniowych takich jak Bumar i Cenzin. Bez skutku. Jego firma TFS zawarła jednak umowę m.in. z Polmosem Józefów.

Ludzie Accordiego usiłowali zbliżyć się do byłego wiceministra gospodarki Pawła Poncyljusza z PiS. – Dostałem sygnał od jednego z ludzi związanych z Platformą Obywatelską, że jeden z moich dawnych znajomych, jeszcze z harcerstwa, powołuje się na znajomość ze mną, twierdząc, że może załatwić sprawy związane z górnictwem. Pracuje on dla firmy Accordiego – mówi „Rz” Poncyljusz. Chodziło o przeforsowanie TFS jako firmy, która miała się zajmować bezpieczeństwem informatycznym w Katowickim Holdingu Węglowym. Poncyljusz po otrzymaniu ostrzeżenia zerwał kontakty ze znajomym. Doprowadził też do zerwania rozmów TFS z KHW. W rezultacie firma Accordiego nie dostała kontraktu. Jak opowiada Poncyljusz słyszał również, że spółka TFS kręciła się wokół przemysłu stoczniowego i miała kontakty z Instytutem prałata Jankowskiego. – Wiele śladów wskazywało na to, że w istocie za TFS stoją ludzie służb – mówi były wiceminister.

– O każdej tego typu spółce można powiedzieć, że jest związana z tajnymi służbami– komentuje sprawę Accordi i zaznacza, że w firmie nie jest zatrudniony żaden pracownik służb.

Do grona znajomych Accordiego należy m.in. były szef biura śledczego UOP gen. Wiktor Fąfara. Ten sam, który w 1995 r. brał udział w ujawnieniu tzw. afery „Olina”. Accordi przyznaje, że traktuje generała jak swojego mentora. – Rozmawiam z nim, aby poznać tajniki wiedzy związanej z bezpieczeństwem – tłumaczy. Z kolei gen. Fąfara przyznał w rozmowie z „Rz”, że zna Accordiego, ale nic nie wie na temat jego działalności oraz firmy TFS.

Gen. Fąfara to także znajomy ks. Jankowskiego. Bywał m.in. na urodzinach duchownego oraz na uroczystym otwarciu instytutu. Z ustaleń „Rz” wynika również, że planowana sieć komórkowa Prałat Mobile miała być realizowana we współpracy z firmą związaną z generałem. Zawieszony niedawno prezes Olchowik podpisał umowę w tej sprawie z MNI Mobile. Jej właścicielem jest spółka MNI Telecom. Jak wynika ze strony internetowej tej firmy w jej radzie nadzorczej zasiada właśnie gen. Fąfara.

Jak Accordi trafił do instytutu ks. Jankowskiego?

– Gdy powstawał instytut, Accordi został jego pełnomocnikiem i miał pozyskiwać dla nas pieniądze z funduszy Unii Europejskiej. Jednak projekty, na których nam szczególnie zależało, nie doszły do skutku – opowiada Olchowik.

Słabiński dodaje: – Był takim łącznikiem między gen. Fąfarą a instytutem.Sam zainteresowany stara się umniejszać swoje związki z instytutem. – Nigdy nie otrzymałem z instytutu pełnomocnictwa, kiedyś wydrukowano mi tylko wizytówki – mówi Accordi. Tymczasem to właśnie dzięki niemu członkowie zarządu instytutu zaczęli poznawać ludzi związanych z tajnymi służbami.

Z informacji „Rz” wynika, że właśnie on na początku 2007 r. próbował załatwić dla instytutu 250 tys. zł dotacji z Cenzinu – spółki zajmującej się handlem bronią.

– Przez Accordiego poznałem członka zarządu instytutu, który zwrócił się do mnie z prośbą o dotację. Uchwała w tej sprawie nie została jednak podjęta – mówi „Rz” Krzysztof Tonderski, oficer UOP a potem Agencji Wywiadu, były członek zarządu Cenzinu.

Accordi pomagał też Słabińskiemu, który przez krótki czas w 2006 r. był zatrudniony w Stoczni Gdyńskiej. Spółka borykała się wówczas z brakiem pracowników. Słabiński, który – jak sam mówi – był doradcą zarządu stoczni, miał przygotować plan rozwiązania problemu. Accordi umówił go więc z Jacques’em Tourelem z firmy World Trade Center Warsaw.

– Podpisaliśmy coś na kształt listu intencyjnego, dotyczył on sprowadzenia do stoczni pracowników z Korei Północnej oraz Białorusi – przyznaje Stanisław Słabiński. – Pomysł był jednak zbyt kontrowersyjny i do jego realizacji nie doszło.

To nie koniec kontrowersji dotyczących instytutu. W 2006 r. Olchowik, Słabiński oraz ks. Henryk Jankowski spotkali się m.in. z gen. Henrykiem Jasikiem, byłym oficerem I Departamentu MSW, w latach 90. szefem wywiadu UOP. W spotkaniu, które odbyło się w restauracji Dom Polski na warszawskiej Saskiej Kępie, uczestniczył także Zbigniew Kulig związany z firmą Pollex, zamieszaną w aferę paliwową, współpracujący również z Bumarem (z jego profilu na portalu Nasza-Klasa wynika, że obecnie przebywa w Afryce).

– Panowie przekonywali, że będą pomagać instytutowi, chcieli nawet dostać blankiety umożliwiające dokonywanie wpłat na konto instytutu. Potem nie mieli jednak żadnej styczności z instytutem – mówi prezes Olchowik.Podczas spotkania gen. Jasik zabiegał również u ks. Jankowskiego o wstawiennictwo za Romanem Baczyńskim, który miał być wówczas odwołany z funkcji prezesa Bumaru.

– Instytut miał już jednak na temat Baczyńskiego swoje, raczej negatywne, zdanie – zaznacza Olchowik.

Adrian Accordi-Krawiec według władz instytutu był łącznikiem między nimi a byłym szefem biura śledczego UOP

masz pytanie, wyślij e-mail do autora

p.nisztor@rp.pl

„Rz” ustaliła, że osoby związane z Instytutem księdza prałata Henryka Jankowskiego odwiedzały agencję towarzyską przy ul. Wilczej w Warszawie. Wizyty składano po mocno zakrapianych imprezach, w których uczestniczyli także m.in. politycy i biznesmeni. Niektóre libacje odbywały się w siedzibie instytutu.

Agencję towarzyską mieli odwiedzać zawieszony niedawno prezes Mariusz Olchowik oraz wiceprezes Stanisław Słabiński, który potwierdza, że kilkakrotnie bywał na Wilczej. – Nie korzystałem jednak z usług agencji, bo takie rzeczy mnie brzydzą. Piłem tam kawę – tłumaczy Słabiński. Z kolei Olchowik mówi krótko: – Po co płacić za coś, co można mieć za darmo.

Pozostało 92% artykułu
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Kraj
Sondaż „Rzeczpospolitej”: Na wojsko trzeba wydawać więcej