W wywiadzie dla „Rz” Jerzy Stępień stwierdził, że gdy czytał w IPN akta sędziów Adama Jamroza i Mariana Grzybowskiego, nie znalazł podpisu Arkadiusza Mularczyka. Poseł PiS na podstawie ich teczek domagał się w maju ubiegłego roku wyłączenia tych sędziów Trybunału Konstytucyjnego ze składu badającego ważność ustawy lustracyjnej. Mularczyk zarzucił im współpracę z SB.
– Albo IPN zastosował wobec posła inną procedurę dostępu do teczek niż przewidziana przez prawo – mówił Stępień – albo poseł wprowadził w błąd Trybunał w obecności licznie zebranej publiczności.
– Jeśli w ciągu 14 dni Jerzy Stępień publicznie mnie nie przeprosi, wytoczę mu proces cywilny o ochronę dóbr osobistych i podejmę inne działania prawne – zapowiada Mularczyk. W liście do Stępnia zapewnia: „Moje podpisy w kartach kontrolnych akt obu sędziów znajdują się na stronach internetowych IPN”.
– Jeśli Mularczyk wskazuje dowody, że był w IPN, to przyznaje się do winy – komentuje Stępień. Jego zdaniem skoro Mularczyk widział materiały dotyczące sędziów, to „wprowadził w błąd Trybunał”. – Pamiętamy, że nie przekazał pełnych informacji o dokumentach. Gdybym znał całą ich zawartość, nie wyłączyłbym ich z rozprawy – mówi Stępień. Przypomina, że Jamróz odmówił współpracy, a Grzybowski został zarejestrowany w 1989 r.