Polacy są już w domu

Wracający do kraju bardzo chwalą pracę naszej ambasady w Tbilisi. Niepokoją się jednak o rodziny i znajomych, którzy zostali w strefie konfliktu.

Aktualizacja: 12.08.2008 16:15 Publikacja: 11.08.2008 09:02

Pierwsza grupa Polaków ewakuowanych z Gruzji na warszawskim Okęciu

Pierwsza grupa Polaków ewakuowanych z Gruzji na warszawskim Okęciu

Foto: Fotorzepa, Jak Jakub Ostałowski

Z Gruzji do Polski zostało wczoraj ewakuowanych ponad 150 osób. Wszyscy, którzy skorzystali z tej możliwości, chwalą przebieg akcji. Planowane są kolejne loty rządowego samolotu do Turcji i Armenii, skąd przylatują ewakuowani.

Bliscy wracających do kraju zaczęli się pojawiać przed lotniskiem wojskowym na Okęciu już około drugiej w nocy z niedzieli na poniedziałek. O tej porze miał przylecieć rządowy samolot z Erewanu z ewakuowanymi na pokładzie. W rzeczywistości samolot pojawił się na płycie lotniska dopiero około 6.30. Rodziny spędziły czas oczekiwania, śpiąc w samochodach.

– Czekam na wnuka. Ma 18 lat i pojechał do Tbilisi w odwiedziny do gruzińskich dziadków. Bardzo się denerwowałam. Chciałam, żeby jak najprędzej stamtąd uciekał – mówiła „Rz” Zofia Kuźma z Warszawy tuż po wylądowaniu samolotu.

Konstanty Kuźma szczęśliwie wrócił do Polski. Martwi się o rodzinę, która została w Gruzji. – Mój cioteczny brat został powołany do armii jako rezerwista. Jest niewiele starszy ode mnie, ledwie umie obsługiwać karabin. A teraz poszedł walczyć – mówi Konstanty.

Patrycja Laskiewicz i Otar Saralidze są parą. Pojechali do Gruzji, bo Otar chciał przedstawić Patrycję swojej rodzinie. Tam zastała ich wojna. – Wróciliśmy i chcemy bardzo podziękować polskiej ambasadzie w Tbilisi, że tak sprawnie zorganizowała ten powrót – mówi Patrycja. Mimo że jest z pochodzenia Polką, od dziecka mieszkała we Francji i ma tylko francuski paszport.

– Kiedy pojechaliśmy do francuskiej ambasady, okazało się, że jest nieczynna i kazano nam przyjść w poniedziałek. Polska placówka cały czas była otwarta i pomagała nie tylko Polakom – opowiada Patrycja. Tym samym samolotem przylecieli również Czesi i Anglicy.

Nie obyło się bez smutnych rozstań. – Mama została w Gruzji. Namawiałem ją, by jechała z nami, ale powiedziała, że zostaje w Tbilisi. Tam jest jej ojczyzna – mówi Otar.

Nana Ulańska przyleciała wraz z ośmioletnią córeczką Patrycją i matką Nunu Imnaiszwili. – W Polsce mieszkam od 16 lat. Pojechałam do Gruzji na wakacje. Nie spodziewaliśmy się, że będzie wojna. Kiedy się zaczęło, myśleliśmy, że to tylko manewry – mówi.

Gdy się okazało, że to jednak wojna, natychmiast zdecydowała się wracać do Polski. – Mam trójkę dzieci, nie mogłam ryzykować – dodaje. Wszyscy mają nadzieję, że wkrótce będą mogli znów jechać do Gruzji.

Kraj
Były dyrektor Muzeum Historii Polski nagrodzony
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo