30 kwietnia Sąd Najwyższy rozpatrzy kasację od wyroku złożoną przez adwokata Jana M. – wicekomendanta milicji w Lubinie na Dolnym Śląsku. W 2007 r. Sąd Okręgowy we Wrocławiu skazał go na prawie siedem lat więzienia za kierowanie krwawą pacyfikacją w Lubinie. 31 sierpnia 1982 r. zastrzelono trzech demonstrantów, czterech innych odniosło poważne rany.
Wcześniej trzykrotnie umarzano sprawę wicekomendanta. Proces, który zakończył się skróconym – na mocy ustawy amnestyjnej – wyrokiem, trwał od 1993 r. M. nie zaczął jeszcze odbywania kary ze względu na zły stan zdrowia. Ale i ten wyrok może zostać unieważniony, a proces trzeba będzie rozpocząć od nowa.
W marcu adwokat Jana M. mec. Beata Pawłowicz-Kaczmarek do wniesionej wcześniej kasacji dosłała uzupełniający wniosek. Zwraca uwagę, że w składzie orzekającym zasiadał sędzia Zbigniew Muszyński, delegowany z sądu wojskowego niezgodnie z przepisami. – Z identycznych powodów wrocławski Sąd Apelacyjny uchylił do ponownego rozpoznania wyrok w sprawie głośnego zabójstwa dwóch sióstr, gdzie orzekał sędzia Muszyński – zauważa mec. Pawłowicz-Kaczmarek.
– Uwzględniliśmy stanowisko Sądu Najwyższego w innej sprawie, w której orzekał ten sędzia – przyznaje rzecznik wrocławskiego Sądu Apelacyjnego sędzia Witold Franckiewicz. – Uchylił on wyrok ze względu na delegację podpisaną przez niewłaściwego urzędnika w MON.
[srodtytul]Bo zabrakło "i szkolnictwa"[/srodtytul]