„Spieprzaj, dziadu” – z tych słów Lech Kaczyński nie musiał się tłumaczyć przed organami ścigania. Wypowiedział je pod adresem starszego mężczyzny w czasie kampanii przed wyborami samorządowymi w 2002 roku w Warszawie, kiedy ubiegał się o fotel prezydenta stolicy.
To samo wyrażenie przed oblicze prokuratora zaprowadziło jednak 33-letniego Przemysława D., który kilka miesięcy temu podczas wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Lublinie krzyknął: „Spieprzaj, dziadu!”.
Prezydent i jego otoczenie incydentu nie zauważyli. Czujnych było za to kilku gapiów, którzy zaalarmowali policję, a ta zatrzymała Przemysława D.
„Tylko cytowałem Lecha Kaczyńskiego” – tłumaczył się śledczym. Ale usłyszał zarzut znieważenia głowy państwa. Grozi za to do trzech lat więzienia.
Od tamtej pory minęło pół roku, ale prokuratura wciąż nie zdecydowała się skierować aktu oskarżenia przeciwko 33-latkowi. Powód?