35 proc. dla PO – to wynik, jakiego w czerwcowych wyborach do europarlamentu może się spodziewać partia Donalda Tuska w okręgu lubelskim. Z badania, jakie GfK Polonia przeprowadziła na zlecenie „Rz”, wynika, że województwo lubelskie to jeden z niewielu okręgów w kraju, gdzie szanse PO i PiS są wyrównane. Na PiS chce tu bowiem głosować 32 proc. deklarujących udział w wyborach.
– Przede wszystkim cieszy mnie, że PO zwycięża. Bo jeśli wyniki sondażu się potwierdzą, to oznacza, iż Platforma zwiększyła swój stan posiadania – mówi Lena Kolarska-Bobińska, która jest „jedynką” na lubelskiej liście PO. Zwraca uwagę, że w poprzednich wyborach na Lubelszczyźnie zwyciężył PiS, i to wyraźną przewagą głosów.
– Nic nie wskazuje na to, byśmy tracili wyborców – uważa jednak Krzysztof Michałkiewicz, prezes lubelskiego PiS. Jest przekonany, że w skali okręgu jego partia ostatecznie pokona Platformę. – Okręg lubelski zawsze był bastionem PiS, więc jeśli PO ma teraz przewagę, to dobry znak – dodaje Kolarska-Bobińska (jak pisaliśmy wczoraj, podobna sytuacja jest w innym mateczniku PiS – na Podkarpaciu).
Cieszy ją też jej własny wynik (11 proc. spośród chcących głosować na PO). – Jestem przecież spoza Lublina – wyjaśnia. Na jej korzyść będzie zapewne działać również fakt, że aż połowa zwolenników PO nie jest jeszcze zdecydowana, którego kandydata poprzeć. Socjolodzy zwracają uwagę, że przy urnie tacy wyborcy głosują zazwyczaj na pierwsze nazwisko na liście.
Powody do zadowolenia PO ma też w okręgu olsztyńskim (obejmuje województwa podlaskie i warmińsko-mazurskie). Z sondażu wynika, że zwycięży tu wyraźną większością. I to mimo że liderem listy PiS jest Jacek Kurski, bardziej rozpoznawalny polityk niż „jedynka” PO Krzysztof Lisek, szef Sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych.