„Twarze bezpieki” wbrew prawu

NIK uznała, że starostwo w Stalowej Woli złamało przepisy, organizując wystawę „Twarze rzeszowskiej bezpieki”

Aktualizacja: 04.07.2009 03:18 Publikacja: 04.07.2009 03:17

Wystawa "Twarze bezpieki" w Warszawie

Wystawa "Twarze bezpieki" w Warszawie

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński Kub Kuba Kamiński

Powód? Plansze z podobiznami byłych ubeków i esbeków znajdowały się na chodniku i trawniku należącym do drogi powiatowej. NIK uznała, że zorganizowanie wystawy nie należy do zadań własnych powiatu. Starostwo nie miało też zezwolenia na wystawienie plansz w miejscu publicznym i powinno uiścić stosowną opłatę.

„Czyn ten stanowi naruszenie dyscypliny finansów publicznych” – ocenia NIK. Winnymi w ocenie kontrolerów są starosta i podlegający mu dyrektor Zarządu Dróg Publicznych.

– To jakiś absurd – mówi oburzony starosta Wiesław Siembida. – Nie mogę uwierzyć, że tak poważna instytucja zajęła się taką błahostką, a wnioski wprawiają w osłupienie.

– Jednym z zadań IPN jest edukacja społeczeństwa i samorządy zabiegają o takie wystawy – dodaje szefowa rzeszowskiego IPN Ewa Leniart.

– Przepisy są po to, by ich przestrzegać. Była skarga i przeprowadziliśmy kontrolę – odpowiada dyrektor delegatury NIK w Rzeszowie Stanisław Sikora.

Rok temu starostwo w porozumieniu z rzeszowskim oddziałem IPN zorganizowało w Stalowej Woli wystawę „Twarze rzeszowskiej bezpieki”. Przez miesiąc kilkadziesiąt plansz z podobiznami ubeków i esbeków było wystawionych przy ul. Popiełuszki. Zajmowały część chodnika i trawnika należącego do tzw. pasa drogi powiatowej. W związku z tym jeden z radnych złożył skargę do NIK.

– Przez półtora miesiąca kontrolerzy sprawdzali w starostwie, jakie szkody powstały z tego tytułu – opowiada starosta. Przed kilkoma dniami dostał z NIK wystąpienie pokontrolne podpisane przez dyrektora Sikorę.

NIK wyliczyła, że starostwo powinno zapłacić podległemu mu Zarządowi Dróg Publicznych 3720 zł. „Nie ma znaczenia, że środki z opłaty stanowią dochód budżetu powiatu” – uznali kontrolerzy.

– To nie była reklama kosiarek czy wódki – odpowiada starosta. Nie zgadza się z ustaleniami kontroli i zapowiada odwołanie. – Może to jakaś walka między IPN a dyrektorem NIK i ja stałem się jej ofiarą? – zastanawia się. Chodzi o to, że pion śledczy IPN w Rzeszowie skierował do sądu wniosek stwierdzający, że dyrektor delegatury NIK Stanisław Sikora skłamał w oświadczeniu lustracyjnym. Z zebranych dowodów wynika, że miał być tajnym współpracownikiem SB o pseudonimie Robin.

– Nic nie wiem o żadnym doniesieniu – mówi dyrektor.

Powód? Plansze z podobiznami byłych ubeków i esbeków znajdowały się na chodniku i trawniku należącym do drogi powiatowej. NIK uznała, że zorganizowanie wystawy nie należy do zadań własnych powiatu. Starostwo nie miało też zezwolenia na wystawienie plansz w miejscu publicznym i powinno uiścić stosowną opłatę.

„Czyn ten stanowi naruszenie dyscypliny finansów publicznych” – ocenia NIK. Winnymi w ocenie kontrolerów są starosta i podlegający mu dyrektor Zarządu Dróg Publicznych.

Kraj
Relacje, które rozwijają biznes. Co daje networking na Infoshare 2025?
Kraj
Tysiąc lat i ani jednej idei. Uśmiechnięta Polska nadal poszukuje patriotyzmu
Materiał Promocyjny
Jak Meta dba o bezpieczeństwo wyborów w Polsce?
Kraj
Jak będzie wyglądać rocznica koronacji Chrobrego? Czołgi na ulicach stolicy
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Kraj
Walka z ogniem w Biebrzańskim Parku Narodowym. „Pożar nie jest opanowany”
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne