W "Polska The Times" przepytywanie Bartosza Arłukowicza, nowego doradcy premiera od tego i owego. Na pytanie "co zdecydowało, że opuścił Pan klub Sojuszu" Arłukowicz odpowiada: "Nie jestem typem polityka gabinetowego. Musze mieć zadania". Natura ciągnie wilka do lasu - kiedy w roku 2001 poseł zaczynał swą publiczną karierę od wygrania drugiej edycji reality show "Agent", rzeczą kluczową dla zwycięstwa było wykonywanie (cytuję opis programu) "określonych zadań, fizycznych lub umysłowych, za które jest przewidziana określona suma pieniędzy". Całkiem  jak w rządzie.

Ale uwaga! Na końcu każdego odcinka „na uroczystej kolacji uczestnicy dowiadywali się o wynikach  poprzez otwarcie koperty, w której znajdowało się zielone piórko oznaczające pozostanie w programie lub czerwone piórko - wyjazd do domu". Na miejscu Arłukowicza nie jadałbym z premierem ani nie brał od niego żadnych kopert - szczególnie po najbliższych wyborach.

"Dziennik Gazeta Prawna" w ramach cyklu "prezentacja programów największych polskich partii" przepytuje przedstawicieli PO, PiS, SLD, PSL i... PJN. Zaliczenie do "największych partii" ugrupowania regularnie zbierającego w sondażach poparcie od 0 do 1 proc. to największe osiągnięcie polskiego dziennikarstwa od czasów dalekomorskich wypraw Arkadego Fiedlera.

W "Fakcie" relacja z Cannes. "Na czerwonym dywanie polski aktor Andrzej Chyra spotkał wielką gwiazdę Hollywood Jodie Foster". Tytuł? "Jodie Foster lansuje się przy Chyrze". Na tym nie koniec - wkrótce do Polski przyjedzie Barack Obama polansować się przy Donaldzie Tusku.

Rubryka "Intymności" z "Super Expressu". Dział "Listy do redakcji - ekspert radzi". Pytanie: "Zauważyłem, że moje jądra zmalały. A zawsze miałem się czym pochwalić!". Odpowiedź: "To możliwe, choć z pewnością nie stało się z dnia na dzień". Całkiem jak z sondażami.