Niesiołowski komentował zamieszki z udziałem polskich i rosyjskich kibiców przed meczem Polska - Rosja. Uznał, że do zamieszek przyczyniła się między innymi Ewa Stankiewicz. - Napięcie spowodowały występy tej agitatorki, niesłusznie nazywanej dziennikarką, Ewy Stankiewicz. Ona stała z napisem, że polski prezydent został zamordowany w Rosji - mówił Niesiołowski.

Chwilę później poseł Platformy nazwał Ewę Stankiewicz "PiS-owską Antygoną". - Jakie Teby taka Antygona - tłumaczył.

Dziennikarka z Superstacji sugerowała, że Stankiewicz "wierzy w to co mówi i oddała życie tej sprawie". Niesiołowski skomentował: "Znamy wielu zbrodniarzy, którzy oddawali życie sprawie i uważali, że walczą. Pani agitatorka nikogo nie zabiła, ale dla mnie to nie jest usprawiedliwienie, że oddaje życie sprawie. Ważne czy oddaje życie sprawie dobrej czy złej".

Stefan Niesiołowski porównał też Ewę Stankiewicz z politykami prawicy i konserwatywnymi dziennikarzami: "Ona jest ideowa. Macierewicz, Sakiewicz, Kaczyński, Ziobro to są cynicy, którzy nie wierzą w te brednie, które głoszą. Ona wierzy, to jest pewna różnica. Ale Robespierre też wierzył do końca. Jak na gilotynę jechał, to może wtedy przestał wierzyć".

Poseł nie darzy szacunkiem żadnych konserwatywnych dziennikarzy i polityków. Zapytany czy jest możliwe żeby porozumiał się z Jarosławem Kaczyńskim i podał mu rękę, odparł: "Podanie ręki nie jest uznaniem. Ale ja się brzydzę na przykład agenta Tomka, Macierewicza, niektórych dziennikarzy: Zaremby, Mazurka, Zalewskiego, Igora Janke. Musiałbym umyć rękę, gdybym ich dotknął". - To są kompleksy intelektualne. Przecież te wszystkie Ziemkiewicze, Mazurki to są nieudani politycy, przynajmniej niektórzy z nich. Próbowali w polityce zaistnieć, nie udało się i są na aucie, pisują w tych niszowych pismach - podsumował Niesiołowski.