Sokołowski: nie wiedzieli, jak wyjść
Rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski powiedział, że do zatrzymania nie doszło. - Z naszych ustaleń wynika, że te osoby miały na terenie muzeum transmisję telewizyjną. Mieli zgodę dyrekcji muzeum na pobyt do godz. 23.30, potem mieli być wypuszczeni na parking. Po zakończeniu transmisji - jak wynika z ich wyjaśnień - nie widzieli w pobliżu strażników i nie wiedzieli, jak wyjść z muzeum. A ponieważ było zimno, przez otwarte okno weszli do jednego z budynków. To uruchomiło alarm, a ochrona muzeum - zgodnie z procedurami - wezwała policję - poinformował Sokołowski w rozmowie z PAP.
Jak dodał Sokołowski, zgłoszenie pracowników ochrony dotyczyło podejrzenia popełnienia przestępstwa - kradzieży z włamaniem. Policjanci, widząc, że są to Włosi, skontaktowali się z konsulatem. Sokołowski zaznaczył, że ponieważ funkcjonariusze zostali wezwani, musieli przesłuchać i ekipę, i ochronę. - Ze względu na niską temperaturę po konsultacjach z konsulatem zaproponowano tym osobom przesłuchanie w jednostce policji. Zgodzili się na to. Na tym czynności się zakończyły, bo według naszego wstępnego rozpoznania w tej sprawie nie doszło do złamania prawa - powiedział Sokołowski.
Ambasada ubolewa nad zajściem
Oświadczenie w tej sprawie wydała ambasada RP w Rzymie:
"W związku z incydentem z udziałem Pana Riccardo Pacificiego, Pana Davida Parenzy i ekipy telewizyjnej MATRIX na terenie Niemieckiego Nazistowskiego Obozu Zagłady Auschwitz-Birkenau wyjaśniamy: 27 stycznia w Auschwitz trwały uroczystości 70-lecia wyzwolenia obozu, w których wzięło udział ponad 50 delegacji, w tym kilkanaście z udziałem głów koronowanych, głów państw i szefów rządów. Szczególny charakter tych uroczystości wymagał wprowadzenia drastycznie wzmożonych środków bezpieczeństwa. Wszelkie niestandardowe zachowania osób musiały prowadzić do zwrócenia uwagi odpowiednich służb porządkowych a ich interwencja była podyktowana wyłącznie chęcią zapewnienia porządku i bezpieczeństwa w tym szczególnym miejscu i dniu. Służby ochrony obozu zachowały się zgodnie z procedurami, które przewidują, że w przypadku zakłócenia porządku i zniszczenia mienia – nawet nieumyślnego – wzywana jest Policja dla wyjaśnienia i odpowiedniego udokumentowania sprawy. Wyrażamy ubolewanie ze względu na zaistniałą sytuację, ale troska o godny charakter upamiętnienia ofiar Holocaustu oraz szczególny kontekst i czas sprawiły, że służby porządkowe nie mogły pozwolić sobie na traktowanie jakiegokolwiek naruszenia godności tego miejsca i poczucia bezpieczeństwa w sposób niezgodny z procedurami. Uznajemy, że te wyjaśnienia zamykają cały incydent".