W „Gazecie Wyborczej" na przykład „Tajemnice list PiS", z główną tezą, że partia ta czeka aż główny przeciwnik ujawni swoje listy wyborcze, by do nich Kaczyński (występujący raczej bez imienia) mógł dopasować swoje.
Gościnnie w tym dzienniku gazecie występuje Katarzyna Kolenda-Zaleska, która podpowiada Andrzejowi Dudzie, że miarą przyszłej głowy państwa (byłej też) jest „pozbycie się osobistych uprzedzeń, partyjnego nadbagażu i doraźnej polityki". Potem pojawia się zdanie, że Lech Wałęsa, Aleksander Kwaśniewski i Bronisław Komorowski lubią się, wspierają i myślą podobnie. „Choć różnie bywało w przeszłości", wznieśli się ponad podziały. Jeżeli dobrze zrozumiałem, to Andrzej Duda powinien już kilka dni po zaprzysiężeniu myśleć podobnie jak oni. Może wystarczy, by się konwencjonalnie polubili?