Autor artykułu Stephan Stach pisze o socjologu Zdzisławie Krasnodębskim, który „ze śmiertelną powagą" tłumaczył widzom w telewizyjnych wiadomościach, na czym polega nikczemność satyrycznego klipu Böhmermanna „Be Deutsch". Według polskiego naukowca i europosła, pokazani w nim politycy reprezentują typowe dla dawnych Niemców: „faszyzm, hitleryzm, ksenofobię, populizm, nacjonalizm, nazizm", a przeciwstawieni im dzisiejsi Niemcy są liberalni, otwarci na świat i pełni współczucia, tak jakby nie mieli nic wspólnego z nazistowską przeszłością. To, że klip stał się aż tematem głównego wydania wiadomości w polskiej telewizji, „zawdzięcza okoliczności, że krócej niż przez sekundę można było w nim zobaczyć polską premier Beatę Szydło, razem z Donaldem Trumpem, Geertem Wildersem, Viktorem Orbánem, Marine Le Pen i Frauke Petry" – konstatuje autor "FAZ".
Mało zrozumienia dla ironii ma też, jego zdaniem, redakcja wiadomości TVP. Potwierdzeniem na to ma być stwierdzenie reportera Klaudiusza Pobudzina, iż „Szydło została ogłoszona przez ZDF nazistką". Tego samego zdania miał być publicysta Cezary Gmyz, według którego „Angela Merkel i wspierający ją dziennikarze chcą wznieść mur nierówności między europejskimi społeczeństwami". „Nigdzie nie zostaje wspomniane, że chodzi o satyrę" – podkreśla Stach i dodaje, że nawet sama Szydło zareagowała na Twitterze na rzekomy zarzut ZDF, iż miałaby być nazistką. „Ani ZDF, ani Böhmermann jej tego nie zarzucili", po swojej prowokacji na temat tureckiego prezydenta Erdogana, Böhmermann może być jednak zaskoczony, z jaką łatwością znalazł się w polskiej telewizji i to w godzinie najlepszej oglądalności – konstatuje autor.
True Germans
Przy czym klip ten, zauważa Stach, szydzi nie tylko z wyrażonego przez Orbana strachu przed „moralnym imperializmem" Niemców, ale tak samo karykaturuje true Germans, którzy „ze swojego mistrzowskiego na światową skalę pokonywania przeszłości są tak samo dumni jak z sortowania śmieci i dumy, że nie są dumni ze swojej narodowości".
Autor rozprawia się też z tezą, jakoby Böhmermann zniesławiał Polskę na zlecenie Angeli Merkel, względnie niemieckiego rządu. Utrzymywał to Klaudiusz Pobudzin, który do zespołu „Wiadomości" TVP przeszedł niedawno z telewizji „Trwam". Oparł się on na doniesieniu bulwarówki „Super Express", która z kolei powołała się na dwóch posłów PiS. Pobudzin ściągnął nawet na rozmowę warszawskiego korespondenta ZDF Armina Coerpera, jednak mimo „usilnie sugestywnych pytań, nie zdołał skłonić Coerpera do przyznania, iż rzeczywiście chodziło o tajemne polecenie niemieckiego rządu" – stwierdza autor artykułu.
Wygodna inscenizacja
Wzburzenie wokół klipu Böhmermanna pokazuje, jak szybko PiS zamienił media publiczne w rządowe, twierdzi Stephan Stach. „Pokazuje też, jak bardzo potrzebne jest polskiemu rządowi inscenizowanie się na ofiary niemieckich ataków, by odwrócić uwagę od własnych problemów". Rząd Szydło jest pod presją, bo wyraził poparcie dla całkowitego zakazu aborcji, przeciwko czemu protestują w całym kraju tysiące ludzi. Nie skończył się też jeszcze spór wokół Trybunału Konstytucyjnego. „Wieści o rzekomej obrazie z Niemiec pojawiają się jak na zawołanie. Rząd może pokazać, że nie pozwoli sobie na coś takiego, a już na pewno nie, kiedy tak jak w klipie Böhmermanna, Niemcy pojawiają się jako wegetarianie na rowerach. Szef MSZ Witold Waszczykowski już wcześniej uznał ich za zagrożenie narodowej tożsamości Polski" – szydzi Stach w swoim artykule zatytułowanym zresztą „Dlaczego Warszawa czuje się zagrożona niemieckimi rowerzystami".