Sławą ulicy, na której kradną, biją i oszukują. A Lubartowska to jedna z tych niezwykłych ulic, gdzie czuć powiew historii, gdzie zachowały się oryginalne XIX-wieczne kamienice żydowskie. To zabudowa zwarta, zabytkowa i nieremontowana kompleksowo. To ulica, gdzie miasto posiada spory zasób lokali komunalnych.
Do tej pory włodarze Lublina nie mieli spójnego pomysłu, co z nią zrobić. Koncentrowali się na bardziej historycznym Starym Mieście i reprezentacyjnym Krakowskim Przedmieściu.
Teraz przyszedł czas na ulicę Lubartowską i sąsiadujące z nią uliczki Podzamcza. Miasto chce przywrócić im klimat rzemieślniczy. Mają stać się enklawą zarówno dla przedstawicieli tradycyjnego rzemiosła i usług, jak i przemysłów kreatywnych, którzy szukają swojego miejsca. Dziś Zarząd Nieruchomości Komunalnych w tym rejonie dysponuje ponad setką lokali użytkowych. Wiele stoi pustych, innym kończą się umowy najmu, niektórzy zapowiedzieli, że umów nie przedłużą.
Zamysł miasta jest więc taki, aby zdiagnozować, w czym tkwi problem w prowadzeniu biznesu w tym obszarze, opracować program zarządzania tymi lokalami, sporządzić ekspertyzy techniczne nieruchomości oraz zalecenia konserwatorskie (to obszar objęty ochroną), aby wiedzieć, które lokale można podzielić, które połączyć, gdzie wybić dodatkowe wejście. A także opracować systemowy program ulg w czynszu dla rzemieślników, którzy w tych lokalach będą prowadzić biznesy.
Hubert Mącik, miejski konserwator zabytków, podkreśla, że to nie jest program stricte inwestycyjny, ale społeczny. Rewitalizacja w pełnym tego słowa znaczeniu, w którą zaangażują się animatorzy z Warsztatów Kultury, organizatorzy Jarmarku Jagiellońskiego, jednej ze sztandarowych imprez w mieście. Mają się zająć diagnozą społeczną, kontaktami z mieszkańcami i przygotowaniem koncepcji marketingowej tego miejsca.