Chersoń okradziony, zaminowany, ale wolny. Ukraińskie służby specjalne wyłapują kolaborantów

Oswobodzone miasto próbuje wrócić do życia, ale Rosjanie z drugiego brzegu Dniepru, mszcząc się za swój odwrót, ostrzeliwują je.

Publikacja: 23.11.2022 03:00

Chersońskie lotnisko w Czornobajiwce, gdzie ponad 20 razy ostrzeliwano rosyjskie oddziały

Chersońskie lotnisko w Czornobajiwce, gdzie ponad 20 razy ostrzeliwano rosyjskie oddziały

Foto: BULENT KILIC/AFP

„Zaminowali wszystko, co tylko można było zaminować. Siedziby urzędów, szkoły, przedsiębiorstwa. Nawet miejską kostnicę. Na dworcu kolejowym znaleziono ładunek wybuchowy w czajniku elektrycznym” – pisze w internecie mieszkanka miasta Julia.

Ukraińscy saperzy musieli wysadzić w powietrze dawny budynek miejskiej komendy policji, bo min było zbyt wiele i niektóre były tak skonstruowane, że nie można ich było rozbroić. Obecnie waży się los dawnej siedziby ukraińskiej służby bezpieczeństwa, podobnie zaminowanej. We wszystkich gabinetach są miny-pułapki, w jednym znaleziono zaminowaną drukarkę komputerową.

Rosyjska artyleria trafiła już kilka budynków mieszkalnych i centralny gazociąg

– Ludzie stoją na ulicach w kolejkach po wodę i pomoc humanitarną. Wodę rozdają za darmo, dostęp do internetu i doładowania telefonów też są bezpłatne – opisuje miasto kolejna jego mieszkanka. Dopiero teraz udało się uruchomić telefony w szpitalu miejskim.

– Mamy nadzieję, że w niektórych dzielnicach wkrótce pojawi się prąd i woda – dodaje. Ale rosyjskie wojska z drugiego brzegu Dniepru mogą to uniemożliwić. Obecnie codziennie ostrzeliwują zarówno Chersoń, jak i inne wyzwolone miejscowości.

„Wysadzili most przez Dniepr, kotłownie w dzielnicach, część miejskiej elektrociepłowni, stacje transformatorowe. (…) Kradli wszystko, a czego nie mogli wywieźć, to niszczyli. Czajniki elektryczne bez podstawek, miotły, linoleum, drzwi… Miasto wygląda jak po przejściu barbarzyńców” – podsumowuje jeden z mieszkańców. Tuż przed ewakuacją w miejscowym oddziale Privatbanku rosyjscy żołnierze okradli kilkaset skrytek bankowych. Chersońskie Muzeum Krajoznawcze zostało całkowicie okradzione i zdemolowane. Na środku jednej z sal została tylko okrętowa kotwica, zbyt ciężka, by ją wynieść.

Czytaj więcej

ZSRR 2.0, czyli Putin i jego utopia

„Cały czas huczy (od wystrzałów artyleryjskich i eksplozji rakiet – red.). Jesteśmy teraz na pierwszej linii frontu” – pisze Julia. Rosyjska artyleria trafiła już kilka budynków mieszkalnych i centralny gazociąg. Tylko we wtorek zginęła jedna osoba. Mieszkańcy powoli uświadamiają sobie, że okupację zamienili na los przyfrontowego miasta.

„Budzimy się ze strasznego snu. Pozrywano już wszystkie propagandowe, rosyjskie billboardy. Na ulicach dzieci i dorośli cały czas chodzą z flagami, proporczykami czy niebiesko-żółtymi wstążkami i proszą napotkanych żołnierzy, by podpisywali się na nich” – Julia opisuje euforię wciąż widoczną na ulicach.

Wszyscy potwierdzają, że ukraińskie służby specjalne prowadzą „filtrację” (wyłapywanie kolaborantów), głównie w przedsiębiorstwach. Miejska plotka głosi, że będą „filtrowali” wszystkich, a z 270 tys. przedwojennych mieszkańców wyzwolenia doczekało 70–80 tys. „Wypytują o życie pod okupacją, mają jakieś listy tych, co pracowali dla Ruskich” – opisuje taką rozmowę kolejny mieszkaniec.

Spisy okupanci sami pogubili w czasie odwrotu. Mieszkający w Moskwie ukraiński kolaborant Oleg Cariow skarżył się, że w jednym z chersońskich garaży policyjnych ktoś zostawił „książkę dyżurów policji i teraz (Ukraińcy) znają nazwiska wszystkich pracujących dla nas policjantów i agentów”.

Poza listami kolaborantów ukraińscy policjanci znaleźli kolejne cztery izby tortur używane przez rosyjskie służby i poszczególne jednostki wojskowe. „The Guardian” informuje zaś, że na miejskim wysypisku śmieci rosyjskie wojska długi czas paliły przywożone ciężarówkami ładunki w czarnych workach polietylenowych, możliwe, że ciała zabitych. Nie wiadomo, czy to byli żołnierze, którzy zginęli w walkach (jak sugerują miejscowi mieszkańcy), czy cywile pomordowani w aresztach.

„Zaminowali wszystko, co tylko można było zaminować. Siedziby urzędów, szkoły, przedsiębiorstwa. Nawet miejską kostnicę. Na dworcu kolejowym znaleziono ładunek wybuchowy w czajniku elektrycznym” – pisze w internecie mieszkanka miasta Julia.

Ukraińscy saperzy musieli wysadzić w powietrze dawny budynek miejskiej komendy policji, bo min było zbyt wiele i niektóre były tak skonstruowane, że nie można ich było rozbroić. Obecnie waży się los dawnej siedziby ukraińskiej służby bezpieczeństwa, podobnie zaminowanej. We wszystkich gabinetach są miny-pułapki, w jednym znaleziono zaminowaną drukarkę komputerową.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konflikty zbrojne
Ukraińskie drony nękają Rosję. Pożar rafinerii w obwodzie smoleńskim
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Konflikty zbrojne
Masowe groby w szpitalach po wyjściu wojsk izraelskich. Ofiary miały związane ręce
Konflikty zbrojne
Gen. Waldemar Skrzypczak: Teraz Ukraińcy będą Rosjan tłukli ostro
Konflikty zbrojne
Ukraińskie konsulaty przestały przyjmować dokumenty od obywateli w wieku poborowym
Konflikty zbrojne
Gen. Bogusław Pacek: Ukraina jedzie na oparach. Brakuje wszystkiego